wspomina
Grażyna Matuszewska
BIOGRAFIA
Łódzka włókniarka pracująca przy odbiorze tkanin zagranicznych w Składnicy Importowej Artykułów Włókienniczych oraz w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Wewnętrznego. Absolwentka Technikum Włókienniczego nr. 3 przy ul. Zielonej. Praktyki odbywała w Zakładach Przemysłu Bawełnianego im. Juliana Marchlewskiego.
odsłuchaj
Widziałam, jak pracowały panie w zakładach Marchlewskiego. Tam na jednej hali były tysiąc dwadzieścia cztery krosna Saurera. To one robiły taki huk. Nie można było rozmawiać normalnie, bo był taki huk, jakby startował odrzutowiec. To był taki huk. I te kobiety po osiem godzin na trzy zmiany pracowały. Dzień i noc.
więcej
odsłuchaj
Wujek załatwił mi technikum chemiczne na Tamki, ale ja po prostu... ja sama chciałam do tego włókiennictwa! Mnie to się wszystko podobało naprawdę. Niech mi pani wierzy, ja z tych zawodowych przedmiotów miałam same piątki i w mig to pojmowałam. Żeby zdać maturę, trzeba było całe krosno rozebrać i złożyć, żeby działało. I dla mnie to była pestka. Nie wiem, czy to miałam we krwi po dziadach, pradziadach czy coś. Ja lubiłam to włókiennictwo. Lubiłam nawet ten huk. Raz w tygodniu cały dzień byliśmy,...
więcej
odsłuchaj
Byłam przewodniczącą Związku Młodzieży Socjalistycznej. Ogólny ZMS chciał mnie przenieść do teofilowskich zakładów. Takie wielkie zakłady. Byłam tam, bo mi kazali rozejrzeć się, ale mąż mi poradził, żebym nie szła, bo bym była zależna partyjnie tam, wie pani. Bo bym miała chyba trzy albo cztery razy więcej pensji. Naprawdę bym dobrze zarabiała, bo miałam jako kierownik kadrowe sprawy prowadzić, ale to niebezpieczne było o tyle, że człowiek by był bardzo uzależniony. Mój mąż mówi: lepiej mniej, a...
więcej
odsłuchaj
To były zakłady bawełniane. I tam był straszny kurz, bo bawełna, wiadomo, że się bardzo kurzy. Wielkie bele. W "Ziemi obiecanej" widać, jak ginie właściciel właśnie między tymi belami. Jak oglądam, to mi się przypomina cały Marchlewski, bo "Ziemia obiecana" była kręcona u Marchlewskiego. I widzę tam, jak on w tej beli, w tej bawełnie ginie. I tam jest właśnie w "Ziemi obiecanej" pokazana ta cała praca. Ciążka, mozolna praca od bawełny, jak przychodziła, po zakończen...
więcej
odsłuchaj
W Marchlewskim, jak były strajki, to wszystko stanęło, a ludzie nieprzyzwyczajeni do ciszy. Taki był non stop rumot, że było nie do pomyślenia, że to stoi. Człowiek nieprzyzwyczajony nie wiedział. Jakoś tak głupio było, że nie ma tego hałasu. Niestety. Tak okropny hałas, a teraz tam jest spokojnie.
więcej
odsłuchaj
Łódź wyglądała tak. Było bardzo dużo kominów, a z tych kominów, wiadomo, był niestety dym. Zamykam oczy i widzę te kominy dymiące. Nawet piosenka jest taka: i kominów tych tysiące. Komin przy kominie, taki dym leci. Jedyny plus teraz to, że nie ma tych kominów. To my doceniamy teraz. Pamiętam, byłam dzieckiem, wysiadłam po wakacjach (wakacje spędziłam u mojej babci na wsi i ciocia mnie przywiozła) na Dworcu Fabrycznym, otworzyli drzwi od pociągu, a ja w drzwiach zemdlałam od smrodu, od smr...
więcej
odsłuchaj
A najwięcej to mi mój tata opowiadał o Łodzi. Łódź to były (to tak, jak czasami nasi teraz wracają) cztery kultury. Bo byli Niemcy, Rosjanie, Polacy i Żydzi. Mój ociec miał przyjaciół i Niemców, i Żydów. Rosjan było mniej trochę, ale Niemców i Żydów. I oni wszyscy razem żyli w zgodzie i razem w piłkę grali, ojciec opowiadał. I razem pracowali. Jak trzeba było, to razem pracowali. Mój dziadek pracował u Niemca w zakładach. Bardzo dobrze zarabiał, bo był majstrem. Miał już naszykowane pieniążki na...
więcej
odsłuchaj
GM: Ja już pracowałam, miałam dziecko. W Składnicy Importowej pracowałam. Byłam blisko Marchlewskiego, bo syn był w żłobku od Marchlewskiego. Po drugiej stronie ulicy był żłobek. I dlatego właśnie wtedy zauważyłam, że cisza. Cisza. Po prostu.
Badacz: Bo w którym dokładnie budynku był ten żłobek? Jest jeszcze?
G: Po drugiej stronie Marchlewskiego. Pewno jest do tej pory. Między Ogrodową chyba jakoś tak, bo Marchlewski to jest tutaj Manufaktura, no nie? To po drugiej stronie ulicy. To s...
więcej
odsłuchaj
Około osiemdziesiątego dziewiątego. Najpierw rozsypał się przemysł włókienniczy, potem handel. Sklepy przecież były zabierane i wszystko sprzedawane było po kolei przez państwo. Pamiętam, jak rozbierali Marchlewskiego, tę wielką halę. Jak przejeżdżałam, to widziałam. Teraz tam jest pięknie zrobione. Pewnie, że lepiej, że Łódź jest taka, jak teraz jest. Tak, bo była, tak jak mówiłam, szara, ponura, okropna. A już na niektóre ulice to było strach wchodzić. Na przykład na tę Wschodnią, na Włókienni...
więcej
odsłuchaj
Badacz: A jak ten przemysł padał, to co się stało z ludźmi?
GM: No rozpacz była, wie pani. Tyle samobójstw było wtedy, pani nie ma pojęcia. No bo nie było co... Matki dzieci pozabijalły. Te wszystkie tragedie w Łodzi przez to, że nie było pracy. Przemysł padł i nie było pracy. Nie tylko włókienniczy, ale handel i inne. Wszystko to padło i ludzie nie dawali sobie rady, bo nie było zastępczego innego. W końcu z Łodzi najwięcej ludzi wyjechało, potem jak otworzyli granicę. Najwięcej, przecież il...
więcej
odsłuchaj
Ja zawsze se dawałam radę, gdziekolwiek byłam. Niestety. I w handlu byłam, pracowałam w sklepie spożywczym. Potem jak zamknęli moją hurtownię w końcu też, to poszłam do urzędu pracy i dali mi kilka ofert, a ja mówię, bo już wtedy miałam przeszło czterdzieści lat: O, na pewno. Tylko młodzi dostawali pracę. Mówię, ja tam na pewno nie dostanę, posiedzę se, trochę odpocznę. Miałam zamiar na tej zapomodze trochę odpocząć. Poszłam do pierwszego sklepu na Traktorowej taka zadowolona, że na pewno mnie o...
więcej
odsłuchaj
Na wszystko ich stać, z tym że dzieci nie mają. A dziecko to jak mały samochodzik taki, wie pani. Niestety. A jeszcze w tamtych czasach, to Adaś, mój syn, był pokrzywdzony. Bo jak przychodziły paczki, jak był stan wojenny, to dawali tylko dla rodzin wielodzietnych, a że on był jeden, to on pomarańcza nie zobaczył ani tam takich różnych, bo on był jeden. A nas nawet jak by było stać, to i tak nie było tego po prostu w sklepie. To jak? No to tylko wielodzietne lepiej miały niż te pojedyncze, no ta...
więcej
odsłuchaj
Było bardzo dużo ludzi. Podobno w telewizji pokazywali tak tylko, aby aby, no nie? A ludzi było bardzo dużo. Na żadnych pochodach, na żadnych jeszcze tylu ludzi nigdy przy niczym nie było, co było przy papieżu zawsze. I tam w Licheniu my mieliśmy swoje sektory, wszystko było podzielone, bo było tak strasznie dużo ludzi. Tam w Licheniu i tu w Łodzi. Ulice były zawalone. Ani na wyścigach pokoju, ani na sportowych, ani na innych (bo ja chodziłam) nie było tyle ludzi, co było, jak był papież.
więcej
odsłuchaj
Po pracy? Jak byliśmy młodzi, to mąż zawsze zorganizował jakieś wyjście do kina. Bardzo lubiliśmy do kina chodzić. Chodziliśmy do kina, do teatru rzadziej, właśnie do kina. Chodziliśmy na jakieś potańcówki, bo w Elcie były. Wszystkie Sylwestry przez ileś lat. Bardzo piękne orkiestry z zagranicy nawet przyjeżdżały. Elta, ją było stać na to. Ja się pięknie ubawiłam zawsze na Sylwestrach w Elcie. To się tam bawiło. No i przychodzili do nas goście. My chodziliśmy w goście, prywatki tak zwane były. J...
więcej
odsłuchaj
Z Elty mieliśmy wczasy, jeździliśmy, staraliśmy się. Prawie co roku byliśmy na przemian, a to morze, a to góry, na przemian. I to nawet nie tak drogo, no bo jak zakład dokładał, to nas drogo nie kosztowało. A szczególnie dla syna morze, bo on miał drogi oddechowe chore. Dzieci łódzkie przez ten klimat tutaj, te kominy i to wszystko. Wszyscy lekarze zalecali. Dzieci łódzkie jak najdłużej nad morzem. Lekarstwa nie, tylko koniecznie, ile starczy pieniędzy, nad morze, nad morze. Bo to jest najlepsze...
więcej
odsłuchaj
To o Łodzi było:
Za oknami szary dym, ciemny wicher się rozpina.
Do fabryki co dzień szła fabryczna dziewczyna.
Z tego, co pamiętam.
Nagle świszczące koła w tryby schwyciły ją.
Już nie będzie więcej szła fabryczna dziewczyna.
To było coś takiego.
więcej