wspomina
Włodzimierz Kubyszek
ur. 1950
BIOGRAFIA
Absolwent prawa na Uniwersytecie Łódzkim. W latach 1973-91 technik laborant w Pracowni Wykończeń Szlachetnych w Zakładzie Chemicznej Obróbki Włókien Instytutu Włókiennictwa. Później pracownik Urzędzu Wojewódzkiego. Prawnik w zarządzie "Solidarności" w Łodzi.
odsłuchaj
Rozpoczełem pracę pierwszego marca, to był poniedziałek, a następnego dnia, jak przyszedłem z pracy, dostałem karteczkę, że szóstego marca mam się zgłosić po karty do wojska. I szóstego marca, w sobotę, już miałem karty do wojska, że dwudziestego drugiego kwietnia już idę do wojska. I tak poszedłem do wojska, pracując w Instytucie praktycznie gdzieś około czterech tygodni tak mniej więcej.
więcej
odsłuchaj
Gdańska 91/93. To był Zakład Chemicznej Obróbki Włókien, czyli część zakładu precyzyjnego, czyli wykończalni. Cały zakład dzielił się na pracownie. Tam były pracownie drukarstwa, pracownia tkanin szklanych, pracownia... nie pamiętam dokładnie, jak się nazywało, w każdym razie laboratorium analityczne jeszcze było. Nas tam było zatrudnionych gdzieś około 40 osób na cały Instytut. Na tamte czasy to jest nie do pojęcia. Cały Instytut zatrudniał gdzieś około 900 osób. Czyli na dzisiejsze czasy to by...
więcej
odsłuchaj
I przejęła mnie inna pracownia, w której praktycznie już byłem przez dwadzieścia lat. To była pracownia wykończeń szlachetnych, czyli robiliśmy takie doświadczenia, które pozwalały na to, żeby - jak by to pani powiedzieć, żeby nie używać bardzo naukowych terminów. W każdym razie chodziło o to, tak mówię kolokwialnie, żeby tkanina była bardzo mocna, żeby się nie gniotła, żeby miała dobry połysk. Takie wykończenia szlachetne.
W tym zakładzie przepracowałem dwadzieścia lat, do dziewiędziesiąteg...
więcej
odsłuchaj
Mam swój pogląd na to, ale mówię, to jest mój osobisty pogląd, dlaczego przemysł lekki w Łodzi się wykończył. Później. Miedzy innymi to miało związek z działalnością właśnie naukowo-badawczą. A właściwie brakiem współpracy działalności naukowo-badawczej z przemysłem.
więcej
odsłuchaj
Różnie, bo to zależy od tego, czy się coś udało wymyślić, jakiś wynalazek. Czy udało się go w konsekwencji tego wszystkiego, co wymyśliliśmy, wdrożyć. Bo przecież nie o to chodziło, żebyśmy sobie po prostu wymyślali coś sztuka dla sztuki. Tylko chodziło o to, żeby to, co wymyślimy, jakieś nowe technologie, czy jakieś nowe pomysły, żeby to można było wdrożyć w przemyśle włókienniczym. Nie zawsze się to udawało.
Nie chciałbym tutaj jakichś takich bardzo technicznych historii opowiadać, ale na ...
więcej
odsłuchaj
Drugim takim przykładem był bardzo prosty wynalazek, który robiliśmy w zakładach. Tego zakładu już nie ma, bo na terenach tego zakładu jest coś, co się nazywa Sukcesja. Ale kiedyś na tym terenie były Zakłady Przemysłu Bawełnianego "Maltex" imienia Kunickiego. I cała zabawa polegała na tym, że oni robili jakieś bardzo dziwne wyroby włókiennicze. To się nazywało malimo i maliwo, coś takiego. Z tego się robiło ręczniki. Żeby ubarwić tę tkaninę, ten ręcznik przechodził przez szereg takich ...
więcej
odsłuchaj
Mogę pani powiedzieć w charakterze takiej ciekawostki, że też robiliśmy doświadczenie, na które czekała cała Polska i cała polska ówczesna telewizja. Bo to był temat, który wyniknął - oj, nie wiem, jak to powiedzieć - ale chyba nie z braku kompetencji. Z braku wiadomości o przemyśle włókienniczym jednego z redaktorów telewizji, który stwierdził, że w Zakładach Przemysłu Bawełnianego "Narew" w Łomży dochodzi do kradzieży tkaniny. Chodziło o to, że nikt nie zwrócił uwagi na to, że tkanin...
więcej
odsłuchaj
To tak trwało, można powiedzieć, że dwadzieścia lat, Ale był to zespół młody, cały czas zawiązywały się przyjaźnie, powstawały małżeństwa. W tym moim trzydziestoosobowym zakładzie powstały dwa małżeństwa, w tym jedno z resztą skojarzyłem. Rodziły się przyjaźnie, spotykaliśmy się, wyjeżdzaliśmy razem. Takie były właściwie młodzieńcze wspomnienia.
więcej
odsłuchaj
W roku siedemdziesiątym siódmym, może to pani się wydać dziwne, ale musiałem się przez mniej więcej dwa lata ukrywać. W związku z tym, że potajemnie zapisałem sie na studia. Z tym, że pracowałem w Instytucie, czyli na tamte czasy wolno mi było studiować tylko na politechnice. Ja wiedziałem, że matematyki, fizyki nie przejdę na politechnice za żadne skarby. Może chemię już troszeczke bardziej. I od roku siedemdziesiątego siódmego, nielegalnie. Żeby nikt nie wołał, to wiedziały tylko dwie osoby, c...
więcej
odsłuchaj
W Unionteksie było w ten sposób... To wiąże się z tym, dlaczego przemysł włókienniczy upadł w Łodzi. Te dwa ogniwa, czyli Instytut Włókiennictwa i zakłady przemysłowe żyły jakby obok siebie. Oni mieli swoje maszyny, oni mieli swoją produkcje, my mieliśmy swoje bardzo dokładne urządzenia. My robiliśmy to w sposób bardzo dokładny i tak, jak pani mówię, u nas było wszystko elegancko, cacy. Natomiast tam zamontowaliśmy ten wałek, przez który szło wszystko, szła produkcja normalnie, tylko tam się doc...
więcej
odsłuchaj
Mój kolega pracował w pracowni drukarskiej i tam wydrukowali jakiś kawałek druku. Drukarkę zrobili, ten kawałek drukarki, ale to trzeba było utrwalić w zakładach na normalnej maszynie produkcyjnej. A jemu się nie nie chciało tam do tego zakładu iść. W związku z tym wymyślił, w jaki sposób to utrwalić domowym sposobem. Wziął czajnik, wstawił wodę na palniku, woda się zagotowała, leciała para, wziął kawałek tej tkaniny, przesunął nad tą parą: dwa razy, trzy razy. Wyszedł z Instytutu, wrócił za dwi...
więcej
odsłuchaj
Mogę pani opowiedzieć jeszcze o jednym przypadku w Eskimo, jak z głupich powodów też bardzo dobry wynalazek nie doszedł do skutku. Z, że tak powiem, prozaicznych przyczyn zupełnie. Chodziło o skrócenie procesu bielenia tkaniny. Czyli tkanina, która jest zupełnie surowa, która schodzi z krosien jako pierwszy etap, to jest tak zwany bielnik, czyli zostaje pod działaniem chloru, czyli to się po prostu wybiela. I my wymyśliliśmy taki wynalazek... Ale to już było pod koniec lat osiemdziesiątych, gdzi...
więcej
odsłuchaj
A jeśli już się wychodziło na tak zwane lewizny... Ja na przykład chodziłem do kina Wisła. Nie wiem, czy pani wie, gdzie takie kino było? Do Przedwiośnia tam było za blisko, to się bałem. Ale zdarzały się takie przypadki, że na godzinę dziesiątą szło się do kina i na dwunastą wracało z powrotem do pracy. A wszystko to zależało od tego, co było zapisane na portierni. Bo na portierni był termometr i jeśli na przykład napisane było na termometrze piętnaście stopni, to znaczy, że można było wyjść na...
więcej
odsłuchaj
Czterdzieści sześć lat przepracowałem i poszedłem na emeryturę, z czego jestem bardzo zadowolony. Bo wreszcie się czuję wolnym człowiekiem. Zawsze najwięcej, szczególnie właśnie w Instytucie Włókiennictwa, to najgorsze z tego wszystkiego było pójście w ogóle na urlop. To był horror. Zawsze był jakiś temat, zawsze było coś do zrobienia.
Mnie moja szefowa to zawsze mówiła, jak ja chciałem gdzieś wyjechać chociaż na te dwa tygodnie - raz w roku się to należało przecież. "A czy pan musi, pa...
więcej
odsłuchaj
Badaczka: W momencie, kiedy pan odchodził w dziewiędziesiatym pierwszym z Instytutu Włókiennictwa, to w jakim stanie były zakłady łódzkie?
WK: Jeśli chodzi o sam przemysł włókienniczy, to jeszcze to trwało, bo jeszcze te wynalazki robiliśmy. Chodziliśmy, robiliśmy to wszystko. Jak pracowałem w Urzędzie Wojewódzkim, to ja pracowałem w takim dziale, który zajmował się prywatyzacją tych wszystkich zakładów. To było w tamtych czasach prywatyzowane. Może nie wszystkie. Podział tych zakładów był ta...
więcej
odsłuchaj
Według mnie to wszystko potoczyło się tak, że w pewnym momencie nie było unowocześniane i leciało na starych zasadach wszystko. Tam nikt nie dbał o to, że coś się może zmienić. Każdy był przyzwyczajony, że stawał przy tej maszynie i że ta maszyna będzie wiecznie pracowała w takim samym trybie, na tych samym warunkach, tą samą aparaturą, na tych samych parametrach. Nikt na to nie zwracał uwagi. Poza tym na pewno zaważyło na tym zawalenie się rynku wschodniego. Robiliśmy te tkaniny, a nie wiedziel...
więcej
odsłuchaj
Dziadek jeden pracował u Geyera na farbiarni, babcia pracowała na przędzalni u Geyera. Drugi dziadek przed wojną pracował... były takie zakłady Norbelano. To były zakłady przemysłu bawełnianego na Politechniki. W tej chwili tam już nic nie ma z tamtych zakładów. Tam w tej chwili budują baseny to wszystko. To reguły tereny Politechniki Łódzkiej. Tutaj były wielkie zakład przemysłu bawełnianego Norbelana. Tak że mój dziadek tam pracował. Jako tkacz.
Na pewno w jakiś sposób to też odbiło, że......
więcej
odsłuchaj
Muszę pani powiedzieć, że taką przygodę miałem kiedyś. Ci ludzie byli biedni. Jaka to był bieda w ogóle. Niby, że tych tkanin się robiło tyle, a w sklepach tego specjalnie nie było. Gdzieś to wszystko wyparowywało. To wszystko szło na Wschód. Żeby tu coś porządnego, ładnego dostać, to nie było możliwe. Mogę powiedzieć, jaką ja przygodę miałem. Kiedy mieliśmy tkaniny, co zrobiliśmy w zakładach w Uniontexie. Robiłem jakieś doświadczenie. To był początek maja albo koniec kwietnia. To były tkaniny p...
więcej
Badaczka: A jakby pan miał porównać warunki pracy i atmosferę w Feniksie i w Harnamie?
B.CH: Uuu. Niewspółmierne. To nie miało nic wspólnego. Powiedzmy z kwestią socjalną, BHP czy troską o pr...
więcej
I przejęła mnie inna pracownia, w której praktycznie już byłem przez dwadzieścia lat. To była pracownia wykończeń szlachetnych, czyli robiliśmy takie doświadczenia, które pozwalały na to, żeby - jak b...
więcej
Ooo! To nieraz, jak z tramwaju jak wysiedli ludzie, to całe zbiorowisko szło do zakładu. Albo z zakładu, jak wychodzili, to także samo, to bardzo dużo ludzi wychodziło. Bo tam dużo ludzi pracowało. To...
więcej
Jeździłem na lokomotywie i wagony żeśmy podstawiali, zabierali. Nasza czynność to była ta: stacja Kaliska wstawiała wagony do Marchlewskiego. Marchlewski miał bocznice przy towarowej tutaj. To była bo...
więcej
Jak ja zaczynałam pracować, to mieliśmy trzy razy w miesiącu pensję. Trzy razy miałyśmy na początku. Potem dwa, a potem raz. To jak ja pamiętam, zaczęłam pracować, to miałam 17 złptych. To tak zwana z...
więcej
Na przykład, która tam wydawała za mąż, czy żenił się syn, czy córka wydawała się, no to potem też przynosiła zagrychę, gorzołkę, wszystko i częstowała swoich koleżanek, kolegów w zakładzie i tak jako...
więcej
Właśnie jak zaczęłam pracować w tym zakładzie od '54 roku, mając osiemnaście lat, to mi brakowało dwa tygodnie do osiemnastu lat. A kiedyś młodocianych nie przyjmowali, to nawet mnie nie chcieli p...
więcej
A tu jeszcze mówię, że była praca dosyć ciężka. I nerwowa, i ciężka. Bo to maszyny, nieraz kręgosłup boli. Jak to była praca na pół pochyła, jak maszyna była taka, jak się przy tej maszynie. A w dodat...
więcej
Badaczka: A jak wyglądał taki dzień pracy, zwyczajny dzień pracy pani i obowiązki. Czy były też jakieś przerwy?
AM: W pracy? Myśmy nie mieli przerwy na posiłek dlatego, że inne sale miały przerwę, a ...
więcej
No i została mama i ja. No było ciężko, bo no jak mama nie pracowała, to starałem się jak najszybciej iść do pracy, chociaż młody chłopak, no ale trzeba było pomóc w domu. No były to przecież czasy ni...
więcej
Tam, gdzie na Rzgowskiej pracowałem, to tam było, może nie żłobek, ale przedszkole to było. Jeśli chodzi o fundusz wczasów pracowniczych, również był. Można było wyjechać na wczasy, nawet w ten sposób...
więcej
Praca polegała na krążeniu pomiędzy poszczególnymi zakładami. Fabryka rozciągała się na obszarze dwa kilometry na dwa kilometry. Mieliśmy na wyposażeniu rower Ukraina, mogliśmy poruszać się swobodnie,...
więcej