Widok z brzegu stawu w kierunku zachodnim, widoczne zabudowania dawnej przędzalni K. Scheiblera.
I ci ludzie po prostu znaleźli się na bruku
dodano | 31.10.2018
dodał(a): melaine koina
Według mnie to wszystko potoczyło się tak, że w pewnym momencie nie było unowocześniane i leciało na starych zasadach wszystko. Tam nikt nie dbał o to, że coś się może zmienić. Każdy był przyzwyczajony, że stawał przy tej maszynie i że ta maszyna będzie wiecznie pracowała w takim samym trybie, na tych samym warunkach, tą samą aparaturą, na tych samych parametrach. Nikt na to nie zwracał uwagi. Poza tym na pewno zaważyło na tym zawalenie się rynku wschodniego. Robiliśmy te tkaniny, a nie wiedzieliśmy, co z nimi zrobić. Nie było gdzie tego sprzedawać. I to musiało się po prostu odbić na tym.
A muszę pani powiedzieć, że to robione były ilości kolosalne! Ogromne ilości tego wszystkiego były. Na jednej zmianie na wykończalni... Przecież pracowało wszystko w systemie trzyzmianowym bez przerwy. Te maszyny nie były wyłączane w ogóle. Z mojego doświadczenia wiem, że dwa tysiące metrów takiej tkaniny, żeby przejść przez tę suszarkę czy przez drukarkę, te dwa tysiące metrów zajmowały gdzieś około trzech, czterech godzin, czyli na jednej maszynie schodziło gdzieś około czterech tysięcy metrów. Na jednej maszynie tylko. A tych maszyn było do diabła tam. Równolegle, bo stały koło siebie.
Jednocześnie to wpłynęło również na bezrobocie w Łodzi. Ten mój Instytut Włókiennictwa miał dziewięćset osób, czyli na dzisiejsze warunki to wydaje się po prostu coś zupełnie niemożliwego. Zakłady przemysłu Marchlewskiego zatrudniały gdzieś około dwunastu tysięcy ludzi. Uniontex zatrudniał około dziesięciu, a średnia, jak robiliśmy takie wyliczenia wtedy też w Instytucie, średnie zatrudnienie w każdym zakładzie pracy było w granicach sześciu, siedmiu tysięcy ludzi. To były kolosalne fabryki. I to w przeciągu bardzo krótkiego czasu wszystko upadło. I ci ludzi po prostu znaleźli się na bruku.
I to, co się stało z zakładami Eskimo, te wyburzone mury to po prostu mi aż się przykro robi. Łzy prawie w oczach się robią. Że coś takiego się mogło stać. Jedyne, co zostało uratowane, to na pewno Manafaktura, że coś w tym wypadku zrobiono. Może trochę te lofty na Tymienieckiego. A poza tym tego wszystkiego już w życiu nie ma.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Zdjęcie z kolekcji Edwina Dekkera, holenderskiego architekta, który studiował w Łodzi na początku lat `90. Obecnie prowadzi biuro projektowe http://www.studiomerz.nl/
Fotografia przedstawia przędzalnię będącą częścią Fabryki Towarzystwa Akcyjnego Karola Scheiblera na Księżym Młynie, widok od ulicy Emilii (obecnie ulica Tymienieckiego). Karol Scheibler w latach 50. ...