wspomina
Tadeusz Baś
ur. 1942
BIOGRAFIA
Mistrz krawiectwa damskiego i męskiego. Urodzony w 1942 roku w Racławicach. W wieku dwóch lat przeniósł się z rodziną do Łodzi. Tu ukończył technikum na ulicy Irysowej, jednocześnie ucząc się tajników krawiectwa u takich mistrzów jak Olszański, Brzeziński, Szwed i innych. Następnie otrzymał bardzo odpowiedzialne stanowisko kierownika krojczego, w spółdzielni PKWN, gdzie zarządzał zespołem piętnastu osób. Spółdzielnia ta mieściła się na ulicy Nawrot. W 1991 roku pan Tadeusz otworzył własny zakład krawiecki, kilka numerów dalej na tej samej ulicy, z którą związany jest już ponad 40 lat
Zaczęło się to 50 lat temu, tak że jak tylko skończyłem szkołę podstawową, od razu poszedłem do zawodu i jednocześnie chodziłem do zasadniczej szkoły zawodowej. Po szkole zawodowej poszedłem do technikum.
Moja nauka zawodu trwała 3 lata. W tym czasie powinien się młody człowiek czegoś nauczyć. Nie wszystko oczywiście bo to jest za trudne, żeby wszystko zrobił, ale pewne rzeczy powinien, jak uszycie spodni, jakąś tam poprawkę. Garnituru nigdy po trzech latach nie zrobiłbym sam. Ale...
więcej
R.Z: Czy to było tak, że Pan po szkole podstawowej ktoś za Pana zdecydował, że ma Pan zostać krawcem?
T.B.: Tak szczerze mówiąc to rodzice.
R.Z: Ktoś z rodziny zajmował się krawiectwem?
T.B.: Nie, z rodziny w zasadzie nikt. Mój tata był takim troszeczkę rzemieślnikiem i szewcem. Muzykantem był też, grał na trąbce. I po prostu rodzice stwierdzili, że trzeba jakiś zawód mieć w życiu. Sama nauka to nie wystarczało. Nie było z mojej strony sprzeciwu. Zresztą tak kiedyś było, że jeżeli chodzi o kr...
więcej
Ten pierwszy mistrz, pan Klimek, to był człowiek, który długi czas pracował za granicą, we Francji i wrócił tutaj, tu miał swoją rodzinę, żonę, dzieci. Wrócił do kraju i tutaj założył swoją pracownię krawiecką i działał, i to doskonale działał. To było na ulicy Północnej. Potem poszedłem do Pana Cyrańskiego, potem do pana Szweda.
więcej
W międzyczasie już troszeczkę dla rodziny szyłem i tak dalej i swoje umiejętności już rozwijałem tak jak to powinno być.
R.Z: Kiedy otworzył Pan swój własny zakład?
T.B.: Później, po tym jak tych mistrzów troszkę poznałem i ich prace, to zaczęły się tworzyć spółdzielnie w naszym mieście, spółdzielnie krawieckie, że tak można powiedzieć. Pierwszą taką spółdzielnią w Łodzi była spółdzielnia PHWN. Po prostu skrzyknęła się grupa jakiś tam ludzi i otwieramy spółdzielnię. Z tym, że nic w tej spó...
więcej
Ale nastały lata 80-te, zaczął się kryzys, po prostu nie było dostępności do towarów, nie było zbytu, usług też było coraz mniej, a już wkraczała do spółdzielni ekonomia, to znaczy każdy zakład krawiecki, czy spółdzielnia, która prowadziła działalność, zaczął być rozliczany finansowo. Jeżeli przynosił dochody to istniał, jeżeli przynosił straty - trzeba go było rozwiązać.
Naszej nie rozwiązywano bo pokrywały te koszta właśnie ta produkcja, która szła tam na eksport i ona pokrywała ewentualne ...
więcej
Jak zacząłem pracować w tej spółdzielni Lewartowskiego, to poszedłem na stanowisko krawca. Na stanowisku krawca miarowego oczywiście cały czas. Całe życie zajmowałem się krawiectwem miarowym, nigdy nie konfekcyjnym i przy tym pozostałem aż do tej pory. Poszedłem na stanowisko krawca jako krawiec popracowałem, nie wiem, trzy czy cztery lata w zakładzie usługowym krawieckim, ale w międzyczasie dojrzano mój talent, to znaczy umiejętności, jakie ja posiadam, zaproponowano mi objęcie takiego zakładu ...
więcej
R.Z: A co Pan w tym swoim zawodzie krawca lubi? Co jest co daje Panu taką dużą satysfakcję?
T.B.: Lubię jak jest coś zrobione i mi się podoba, ale muszę Panu powiedzieć, że jeszcze nie było takiej rzeczy, w której bym nie widział, że jeszcze by należało coś poprawić. To nie tak, że do końca jestem bardzo zadowolony z tego, że teraz jest już wszystko luksusowo. Naprawdę rzadko się zdarza żebym widział że jest wszystko tak naprawdę super, że nie miałbym się do czego przyczepić. Zawsze jak...
więcej
Jak zdawałem egzamin na mistrza, bo ja mam mistrza męskiego i damskiego, to nie było tak łatwo, dlatego, że w tej komisji było chyba z 10 członków i kilka pytań, to znaczy kilka rzeczy, które trzeba było zrobić konstrukcyjnie - konstrukcje na to i to uszyć. Nie tylko ubranie, nie tylko płaszcz, ale był frak, spodnie bryczesy na przykład, smoking, sutanna, toga, mundur. Podchodziło się do tego egzaminu mistrzowskiego i były koperty, to się losowało, co się wylosowało to trzeba było zrobić z tego ...
więcej
Żeby dobrze ubranie uszyć, to trzeba szyć przynajmniej dwa tygodnie. Nie, że ktoś chapie 10 czy 12 godzin, 8 godzin spokojnie to w dwóch tygodniach można się nie zmieścić, to tak maksymalnie dwa i pół do trzech tygodni
R.Z: Czyli 70, 80 godzin?
T.B.: Tak.
R.Z: Wtedy jest dobry garnitur?
T.B.: Kiedyś, jak myśmy pracowali w spółdzielni, to tak szczerze mówiąc, to taka praca była akordowa, bo 36 godzin było na ubranie. To jest bardzo malutko. To jest nie krawiectwo miarowe, ale kn...
więcej
R.Z: A właśnie jak ten proces wygląda jak przychodzi klient, przypuśćmy że już wybraliście, że już ma tkaninę czy tam wybieracie, to Pan zbiera miarę, tak?
T.B.: Tak, ja zapraszam klienta przed lustro, on się przygląda, ja jemu i zdejmuję z niego miarę, zaznaczam sobie jego defekty figury. Nieraz nie pisze tego przy kliencie, dlatego, że mógłby się obrazić. Ja po prostu mam swoją drugą taką notatkę, to co wszystko zauważę, to sobie zanotuję i robię sam konstrukcję na każdego klienta. Na każde...
więcej
Mnie się wydaje, ze, że to wszystko pomaleńku zacznie wracać, ale już niestety mnie, ja już skończę działalność swoją tak że...
R.Z: A kiedy Pan zamierza skończyć?
T.B.: W najbliższym czasie nie, ale już tak pomaleńku myślę, żeby już swoją działalność skończyć
R.Z: Pan zatrudnia jeszcze kilka osób?
T.B.: Tak oczywiście, ja zatrudniam 6 osób. To jest taki jeden, moim zdaniem i z tego co wiem to jeden w Łodzi...
R.Z: To duży zakład.
T.B.: Tak. jak trzeba zatrudniłbym jeszcze, ale...
więcej
R.Z: Jest Pan zadowolony, że Pan został krawcem?
T.B.: Tak. Ja bardzo tę swoją pracę lubię. Tylko wie pan, nieraz stresowo nie wytrzymuję.
R.Z: Stresowo?
T.B.: Tak, to jest bardzo stresująca paca, jeżeli ktoś się naprawdę tym przejmuje. Bo niektórzy, to klient mu powie, że to jest źle, a ten mówi, że jest dobrze i nic sobie z tego nie robi, to moim zdaniem to jest nie krawiec. Każdy powinien się przykładać i wiedzieć, czy to jest dobrze, czy on to dobrze zrobił, czy jemu to się podoba c...
więcej
A z resztą innej pracy nie było. Innej pracy nie było, tylko, wie pani, były po prostu fabryki. No to, wie pani, ja akurat trafiłam tam, a tak były przecież fabryki w tym, na Ogrodowej, ten,...
więcej
Tylko każdy mówił, że po prostu, szkoda, wie pani, tych zakładów. Tyle lat przecież to słynęły te fabryki Scheiblera, to wszystko tak, tyle lat były przecież, od dawien dawna. I to zostało zniszc...
więcej
Natomiast, jak patrzę na to wszystko tak z boku, na to całe włókiennictwo nasze, to ono położyło nie tylko włókiennictwo w tym mieście. Jak ono zaczęło zanikać, przestał być potrzebny transport. Przec...
więcej
Obsługiwałem totex. To taka maszyna do stabilizacji. To również suszarki bębnowe, gdzie po prostu tkanina schodząca na przykład z kalandrów była nawijana na tokę. Toka podjeżdzała pod suszarkę i albo ...
więcej
Jedni wyjeżdżali do Turcji czy do Bułgarii na handel. To znaczy tam kupowali albo złoto, albo kożuchy. Przywozili do Polski, sprzedawali. Tak ludzie handlowali, bo już nie było tych fabryk. To ludzie ...
więcej
Mam swój pogląd na to, ale mówię, to jest mój osobisty pogląd, dlaczego przemysł lekki w Łodzi się wykończył. Później. Miedzy innymi to miało związek z działalnością właśnie naukowo-badawczą. A właści...
więcej
W Unionteksie było w ten sposób... To wiąże się z tym, dlaczego przemysł włókienniczy upadł w Łodzi. Te dwa ogniwa, czyli Instytut Włókiennictwa i zakłady przemysłowe żyły jakby obok siebie. Oni mieli...
więcej
Badaczka: W momencie, kiedy pan odchodził w dziewiędziesiatym pierwszym z Instytutu Włókiennictwa, to w jakim stanie były zakłady łódzkie?
WK: Jeśli chodzi o sam przemysł włókienniczy, to jeszcze t...
więcej
Według mnie to wszystko potoczyło się tak, że w pewnym momencie nie było unowocześniane i leciało na starych zasadach wszystko. Tam nikt nie dbał o to, że coś się może zmienić. Każdy był przyzwyczajon...
więcej
Ten pierwszy mistrz, pan Klimek, to był człowiek, który długi czas pracował za granicą, we Francji i wrócił tutaj, tu miał swoją rodzinę, żonę, dzieci. Wrócił do kraju i tutaj założył swoją pracownię ...
więcej
W międzyczasie już troszeczkę dla rodziny szyłem i tak dalej i swoje umiejętności już rozwijałem tak jak to powinno być.
R.Z: Kiedy otworzył Pan swój własny zakład?
T.B.: Później, po tym jak tyc...
więcej
Jedyne, co w zasadzie najbardziej się rzuca w oczy, to zmiana ustrojowa. Kiedy była spółdzielnia, to tutaj człowiek zarabiał tyle, ile zarabiał, wcale nie tak dużo, chociaż nie mało z drugiej strony, ...
więcej