wspomina
Tomasz Siciński
ur. 1972
BIOGRAFIA
Urodzony w Łodzi, w 1972 roku. Od dziecka cierpiał, jak sam określa, na tak zwane majsterkowanie, po szkole podstawowej skierował więc swe kroki do Technikum Mechanicznego Nr 3 w Zespole Szkół Zawodowych Nr 1 w Łodzi. Pracował początkowo jako ślusarz taboru szynowego w zajezdni Helenówek, następnie zatrudnił się w ZUP BaZeKo s.c, firmie zajmującej się produkcją obwodów drukowanych i montażem SMD i THT. Z pierwszym kontaktem z tkactwem (szkolna wycieczka do łódzkiego Muzeum Włókiennictwa) nie wiąże dobrych wspomnień, a na tkalnię (TOTALTEX Sp. z o. o.), gdzie pracuje obecnie jako mistrz tkacki, trafił przypadkiem. Pasja do krosien zrodziła się dopiero w chwili rozpoczęcia współpracy z Muzeum Fabryki w Łodzi. Dziś konserwacja krosien to nie tylko rzetelnie wykonywana praca, to także – a może nawet przede wszystkim – hobby, któremu Tomasz Siciński z radością poświęca każdą wolną chwilę.
Zaczęło się w sumie właśnie, że tak powiem, uczucie do tego, jak tu zacząłem pracować w muzeum. To wtedy przyszła jeszcze pasja. A tak to po prostu było rzetelne wykonywanie zawodu. Koniec, kropka. Wychodzę za mury fabryki i nic mnie nie interesuje. Interesuje mnie tylko to, że idę z kumplami na piwo, czy idę na film, czy idę po prostu do domu, walnę się spać. Koniec, kropka. A teraz zaczęła się pasja. Teraz ja przychodzę do domu i myślę, co by tu zrobić, żeby coś w tym muzeum zrobić. Poprawić, ...
więcej
T.S.: Odnośnie starych rzeczy, to w zasadzie na moim podwórku, mieszkałem tam już ponad 10 lat, w starym budownictwie na Wólczańskiej, i gospodarz domu po zmianie administratora zaczął robić trochę porządków w takiej przybudówce, która była przy fabryce. Szykowali sobie miejsca postojowe dla samochodów, parking, kanał, i jak robili sobie tam te pomieszczenia, to przy okazji jeden z nich zajrzał, co się dzieje na strychu, bo tam trzeba było trochę dach podłatać, różne takie. I taką pantoflową poc...
więcej
T.S.: Ja troszeczkę inaczej muszę pracować, ponieważ mam więcej obowiązków. Bo myśmy sobie kiedyś wyliczyli, to w moim jednym etacie zawartych jest osiem etatów z lat '60-tych i '70-tych na tkalni. Także wiadomo, siedem czy osiem razy więcej mam roboty. I tak, zakładania, całe, pełne, bo u nas nie ma, bardzo rzadko się dowiązuje osnowę do osnowy, ponieważ w naszym przypadku specyfika pracy tak przewiduje, że się robi krótkie osnowy i dość duża rotacja jest, w związku z czym tu mamy więce...
więcej
M.S.: Ktoś, kto nie był na tkalni, to trudno mu to zrozumieć. To jest taki specyficzny zapach przegrzanego smaru, bawełny albo wełny i to się czuje. Zresztą jako ciekawostkę powiem, że jak otworzyli hotel „Andel'sa”, poprosiłem, żeby ewentualnie można było zobaczyć, jak przerobili, bo przecież pamiętam, jaka była przędzalnia, co zrobili. I pierwszy moment, kiedy wszedłem, okazuje się, że zapachu bawełny się nie pozbyli, że to zostało w tych murach i tego nikt nie zmieni.
T.S.:...
więcej
T.S.: Wracając do tego, że Marek tutaj pracował, to nie wiem, czy w Łodzi się znajdzie ktoś, z rdzennych Łodzian oczywiście, kto by kogoś w rodzinie nie miał, kto tutaj nie pracował w „Marchlewskim”.
M.S.: No w zasadzie tak.
T.S.: To był chyba w Łodzi największy zakład.
M.S.: Nie, największy był „Obrońców Pokoju” [Łódzkie Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Obrońców Pokoju „UNIONTEX”]. Tutaj w takim szczytowym momencie było 11.000 ludzi zatrudnionych, ...
więcej
M.S.: Fakt faktem, że niby to dorośli ludzie, ja pracowałem z dziadkami, autentycznymi dziadkami, ale dowcipy robili. Pamiętam, takiego kolegę mieliśmy, Wielebny żeśmy na niego mówili, taką miał charakterystyczną łysinkę jak ksiądz tonsurę na głowie. No i co tu wymyślić. A było dwóch takich aparatów, Kaleta i Marynarz, zresztą obaj świętej pamięci, fantastyczni ludzie...
T.S.: Ekstraklasa pewnie.
M.S.: Dziesięć tysięcy ludzi tu chyba pracowało, ale jak było hasło Kaleta, to wszyscy wiedzie...
więcej
M.S.: Bywały takie, owszem, dni wesołe, ale bywały okresy, że było tyle pracy, że człowiek nie miał czasu, za przeproszeniem, rąk umyć, czy nawet na śniadanie iść, więc jak na osiem godzin wpadł w krosna, to głowy nie podnosił. Z tym że z drugiej strony to było kiepsko, dlatego że zasada jest taka, jak majster siedzi na rękach, to znaczy, że się krosna kręcą i są pieniążki. A jak majster jest...
T.S.: Uwalany po pachy, to znaczy, że jest...
M.S.: To bywa różnie.
T.S.: No ale widzisz, to...
więcej
Ja uczyłem się na takich krosnach, w latach '60-tych, jak zaczynałem moją przygodę z włóknem, właśnie na tych rewolwerach i pokazywałem tutaj takim... kursantom, bo proszono mnie, żebym im parę rzeczy powiedział tyczących się krosien i nie tylko, trochę z historii tej nowożytnej, którą ja znam i tak dalej. I jako ciekawostkę pokazałem im chusteczkę, którą robiłem jako uczeń, mam ją dotąd. Ja zaczynałem w '61 roku się uczyć, no to powiedzmy, że to było z '62 albo z '63 roku. Ta ch...
więcej
Do BISTONY poszedłem dlatego, że był nowy zakład, nowy park maszynowy, żeby zobaczyć, nie? To jeszcze się pytałem jej, bo tutaj to chodziłem na śpiąco. Wszystko wiedziałem, gdzie co jest, nie? Ale mów...
więcej
Byłem jednym z grupy szesnastu osób, która przyjmowała z Włoch najnowszy wtedy zestaw maszyn do produkcji skarpetek. Matejki tak zwane - dwucylindrowa maszyna. Odbieraliśmy je razem z Włochami, więc u...
więcej
Było bardzo, bardzo gorąco, to dowozili nam, mieliśmy kawę, mieliśmy miętę i mieliśmy maślankę latem. Ale oprócz tego, jak były duże upały, to przywozili sztuczny lód i kładli lód, ponieważ gorączka b...
więcej
Majster, rzecz polegała na tym, że jak ja przychodziłem do pracy, to kolega mi zdawał zmianę. I mówił, masz tą maszynę popsutą, ale to nie to, że on, masz popsutą, ale ja ją muszę zrobić. Nim ja posze...
więcej
Życie odbywało się we famułach i na boisku „Bawełny”. No, boisko „Bawełny”. W zakładzie odbywały się tak zwane turnieje, rywalizacja między zakładami, przędzalnia na tkalnię, t...
więcej
Na zakładzie, jak ja przyszedłem do pracy, to pociąg chodził, który dowoził surowce, dowoził bawełnę, konie rozwoziły po terenie. A w ogóle życie, jak deszcz padał, to się toczyło w kanałach, pod zakł...
więcej
Poszliśmy do zakładów „Wiosna Ludów”. Weszliśmy na tę tkalnię, to mój kolega uciekł, dlatego że hałas, kurz. Dość ciekawe, taka sytuacja. On uciekł, a mnie jakoś hałas nie przeszkadzał, a ...
więcej
A tu jeszcze mówię, że była praca dosyć ciężka. I nerwowa, i ciężka. Bo to maszyny, nieraz kręgosłup boli. Jak to była praca na pół pochyła, jak maszyna była taka, jak się przy tej maszynie. A w dodat...
więcej
Na przykład na przewijalni było dużo lżej. Praca lżejsza. Po prostu nie nadźwigali się tych skrzyń w ogóle tak, jak my z tą przędzą. Mieli tam, no nie wiem, ile tam mieli, nie pamiętam dokładnie, z os...
więcej
Pracowali w warunkach różnych. Przeważnie była to praca trzyzmianowa. Jedynie w biurze była praca dzienna. Tak była trzyzmianowa. Czy to na przędzalni czy na tkalni warunki nie były dobre, bo faktyczn...
więcej
No i tam miałem styczność znów z przędzalnią średnio-przędną. No to zdaje się, ja nie pracowałem, ale bardzo często tam bywałem, ponieważ od nas ta przędza z magazynów szła właśnie na tą przędzalnię ś...
więcej
Przejazd kolejowy ze szlabanami przy ZPB im. Obrońców Pokoju UNIONTEX, Kilińskiego przy Tymienieckiego. Zdjęcie prawdopodobnie z drugiej połowy lat 50. Parowozik przewożący surowce i wyroby poruszał s...
więcej