Przestrzeń zakładu

To był dużych rozmiarów budynek piętrowy, oczywiście stal i beton, bo też pod takie ciężkie maszyny musiała być konstrukcja odpowiednio obliczona, prawda? I tak jakby od strony…, podejście do budynku było od strony, róg Lodowej i Dąbrowskiego, prawie. Tylko trzeba było z Dąbrowskiego w Lodową, tak dwieście, trzysta metrów i taka uliczka pod wejście do zakładu była. I parter to były właśnie przychodnia lekarska, zabiegowy pokój jakiś, wielka portiernia i z prawej strony był jakiś pokój, nie pamiętam, jak to się nazywało, oficer jakiś wojskowy czy coś takiego. Jakoś inaczej to się nazywało, tak przyjaźniej. I szatnie były na parterze. Też było fajnie, bo nowe szafki, metalowe, ale ludzi przybywa, ludzi przybywa, gdzieś ściągnęli z jakiegoś starego zakładu drewniane, a się okazało, że one są z żyjątkami. I do zakładu ściągnęli prusaki. U nas w warsztacie przy tych akwariach, nawet wszędzie, jak się wychodziło z warsztatu i się nalepiło taśmę klejącą, taką pakową, to na drugi dzień było mnóstwo tego przyklejone. Nie sprawdzili szafek. Były schody na górę, był korytarz, taki długi, wzdłuż budynku, też od strony, jak gdyby wejścia bardziej były warsztaty. Znaczy nasz warsztat automatyki był jakiś inny, jeszcze inny, tam jakieś próbki robili, tej przędzy sprawdzali czy te decyteksy się zgadzają. To jest ilość nitek w nitce, to jest decyteks, to pamiętam.