To był nowoczesny zakład, korytarze były szerokości, powiedzmy ośmiu, sześciu, ośmiu metrów! Główny korytarz. No, takie wymogi. No i palarnie były, przykładowo jak były, tu był główny koryta...
Dział teksturowania
lata | 1990 dodano | 24.04.2020
dodał(a): Rafał
To były maszyny, ja dostałem na dział zwany: teksturowania. To miało za zadanie, do zakładu przychodziła surowa przędza bistor i podlegała obróbce termicznej i skręcającej, żeby te nitki były elastyczne, rozciągliwe. Długie bardzo maszyny, po środku stały grzejniki z otworami, przez które przędza była przez obsługę maszyn przeprowadzana, przez różne wałeczki rolki i inne takie wrzecionka, które się obracały i skręcały tę przędzę. To szło wtedy do grzejnika, utrwalane termicznie i nawijane na duże szpule które szyły potem na kolejne działy zakładu. Fajna praca, tylko jedna wada. Niemcy mieli watę dźwiękochłonną, się upychało w uszy, na to jeszcze słuchawki i taki hałas, że po dłuższym czasie w domu było: „nie krzycz, nie krzycz!”. A normalnie jak stało się na hali, to krzyczało się do siebie i prawie nie było słychać, taki hałas. A jeszcze był jedno nieprzyjemne, jak się nitka zerwała i kawałeczek został w tym wrzecionku, tam ileś set czy tysięcy obrotów na minutę, to był taki gwizd… Mój dział zajmował się właśnie tymi maszynami, bieżące awarie, czujnik uszkodzony czy coś tam nie działało odpowiednio. Były wielkie szafy sterownicze, wypełnione stycznikami, przekaźnikami, elektroniką stabilizującą temperaturę. Co jakiś czas taka maszyna szła do przeglądu technicznego. Trzeba było z naszej strony wszystkie czujniczki powymieniać, posprawdzać w tej szafie sterowniczej styczniki właśnie, przekaźniki, rozebrać, styki poczyścić, bo to jak się włączało, włączało to duży prąd, napięcie to się okapcały i trzeba było trochę czyścić, a uszkodzone się wymieniało.
Autor:
Joanna Kocemba
Licencja:
Creative Commons
Po wyjściu z wojska, daty to jakoś tak się zacierają, chyba siedemdziesiąty pierwszy. Wróciłem tam, gdzie po szkole pracowałem. To był taki zakład, który teraz to się „Rom” nazywa. A wtedy...
To była dzienna zmiana, od siódmej piętnaście do piętnastej piętnaście, to była ta część przemysłowa Dąbrowy, żeby nie wszyscy na jedną godzinę, bo by się w autobusy nie zmieścili. Tam był i Dywilan i...