Wycieczki, grzyby, stosunki międzyludzkie

Tak, ten kto miał czas, kto był wolny w jakiś sposób i chciał. No na wycieczki to bardzo wieli jeździło. Nawet u nas w klubie krwiodawców, to raz w roku była wycieczka darmowa. Nawet tak. Dla krwiodawców. I jak były tam czasem wolne miejsca, no to nawet ja męża chyba ze dwa razy zabrałam na taką wycieczkę, ale ogólnie to były groszowe sprawy, nawet była taka sytuacja, że ja kiedyś powiedziałam do szefa, szefie, no nie pojadę, bo nie mam pieniędzy. Wypisał czek na nagrodę. Już masz pieniądze. Tak, że jeździli, naprawdę całą Polskę zwiedziłam. Nawet byliśmy w Niemczech, na, na, na wycieczce z zakładu pracy. Tak, że wystarczyło tylko chcieć i interesować się życiem tym, bo byli tacy, co załóżmy, odbębnili te swoje osiem godzin i już do domu, już jakieś swoje obowiązki i już nic więcej. Mało tego, były całe wczasy grzybowe, że były wycieczki, że, że jeździli na przykład na tydzień czasu czy na cztery dni w Bory Tucholskie na przykład. Tam było miejsce takie i no ale to też związki zawodowe. Rozprowadzali ziemniaki, rozprowadzali cebulę. Na święta - karpie, prawda? To było normalne.