Mama moja pracowała w Pabianicach w zakładach bawełnianych, ja szkołę skończyłam podstawową w Kolumnie i później przyszłam w siedemdziesiątym pierwszym roku. Mąż poszedł do wojska, a jeszcze nie był m...
Basen, przychodnia, przedszkole
lata | 1990 dodano | 24.04.2020
dodał(a): Rafał
Zakład był bogaty, bo mieliśmy swój ośrodek w Drzewocinach kolonijny, wypoczynkowy dla pracowników. Również mieliśmy tam takie domki góralskie. Co tam jeszcze w tych Drzewocinach? Był basen o wymiarach olimpijskich dla dzieci, to wszystko w lesie. Pięknie tam było. Poza tym mieliśmy dwa przedszkola, żłobek tak że często pracownicy, którzy szli do pracy nawet na piątą, to dzieci przyprowadzali do żłobka, czy do przedszkola. Na rękach zaspane dzieciątka, to tam przy tego przyprowadzali. Mieliśmy stołówkę. Mieliśmy przychodnię, międzyzakładową tak, że lekarz mieliśmy, nie wiem czy pani się orientuje, bo tu na Pabianickiej taki piękny pałacyk, nie wiem kto teraz, co tam ma, ale mieliśmy tam wszystkich lekarzy. Mieliśmy tam laboratoria i rentgen, wszystko co trzeba było. Co jeszcze mieliśmy? Oczywiście straż ognistą zakładową też mieliśmy, bo w razie czego to oni już natychmiast byli na miejscu, a zdarzało się tam, że czasem jakiś styk, coś tam, no tego, a że było dużo kurzu z bawełny w związku z tym, dochodziło do pożarów, ale nie było nigdy nic jakiegoś strasznego.
Autor:
Agata Zysiak
Licencja:
Creative Commons
Alba, jak ja przyszłam, to była jedna stara tkalnia, jedna stara przędzalnia, nie dwie przędzalnie, jedna nowa, a druga przędzalnia. W międzyczasie wyburzono starą tkalnię, postawiono nową szwedzką ża...
Tak, że był to duży zakład, naprawdę duży zakład i dopiero zaczęło się sypać, jak wszystko w tych przemianach. Długo się ratowaliśmy. Naprawdę długo, bo dopiero na początku dwutysięcznego roku już to ...