Alba, jak ja przyszłam, to była jedna stara tkalnia, jedna stara przędzalnia, nie dwie przędzalnie, jedna nowa, a druga przędzalnia. W międzyczasie wyburzono starą tkalnię, postawiono nową szwedzką ża...
Podjęcie pracy
lata | 1990 dodano | 24.04.2020
dodał(a): Rafał
Mama moja pracowała w Pabianicach w zakładach bawełnianych, ja szkołę skończyłam podstawową w Kolumnie i później przyszłam w siedemdziesiątym pierwszym roku. Mąż poszedł do wojska, a jeszcze nie był mężem. A ja poszłam do pracy właśnie do Armii Ludowej na Pabianickiej. Moje pierwsze kroki, takie gdzie mnie przyjęli, to było na tkalnię. To była jeszcze stara tkalnia, jeszcze horakowska, bo to były przedwojenne zakłady Horaka. No praca była niesamowicie ciężka. Ja ważyłam wówczas, mając dziewiętnaści lat, ważyłam trzydzieści dziewięć kilo. No więc na tkalnię absolutnie się nie nadawałam i tam pan kierownik zmianowy taki twierdził, że to jest dla mnie za ciężka praca i załatwił mi pracę na przędzalni. Przez co na tkalni, tam pracowałam chyba tylko ze trzy miesiące. A później właśnie przeszłam na przędzalnię, tak zwaną przędzalnię nową i tam już pracowałam przez wiele lat. Zaczynałam od pomocy prządki, na wrzecienicach grubych, później skończyłam liceum, dokończyłam, bo wcześniej przerwałam. Awansowałam na brakarkę, a później do biura. Byłam tak zwaną kadrową personalną, no a później to jeszcze, ale to już lata później byłam kierownikiem radiowęzła, bo w zakładzie był radiowęzeł. Pracowałam również w dziale socjalnym, to już były te lata dziewięćdziesiąte, kiedy już wszystko padało, było ciężko, tam było dużo postojów było i na koniec, już do końca pracowałam w dziale BHP. Byłam, prawda, skończyłam kursy odpowiednie i już do samego końca przepracowałam właśnie jako inspektor BHP, przed pójściem na zasiłek przedemerytalny, bowiem wtedy wszyscy, którzy mieli wypracowane lata, już mieli jakieś tam zapewnienie finansowe, to wysyłali jeszcze na te zasiłki przedemerytalne, aby ci co nie mieli jeszcze, nie nabyli praw, żeby jeszcze sobie dopracowali. I w tej chwili, jak widzę, czasem tam przejeżdżam, to już są prywatni, podzielony zakład na kawałeczki, no i wiele, wiele się zmieniło w Albie. To znaczy, to już nie jest Alba w tej chwili. To tak ogólnie.
Autor:
Agata Zysiak
Licencja:
Creative Commons
Zakład był bogaty, bo mieliśmy swój ośrodek w Drzewocinach kolonijny, wypoczynkowy dla pracowników. Również mieliśmy tam takie domki góralskie. Co tam jeszcze w tych Drzewocinach? Był basen o wymiarac...
Tak, że był to duży zakład, naprawdę duży zakład i dopiero zaczęło się sypać, jak wszystko w tych przemianach. Długo się ratowaliśmy. Naprawdę długo, bo dopiero na początku dwutysięcznego roku już to ...