Jak tak przeglądałem sobie te wszystkie oferty, to głównie tam były ustawione, mistrz zmianowy albo czasami ładniej to nazywali kierownik zmiany, ale to wszystko była praca na trzy zmiany. Ja natomias...
Co maszyna to jedna osoba
lata | 1980 dodano | 24.01.2020
dodał(a): Rafał
Totalny kryzys spowodował to, że kompletnie zniknęły inwestycje. W przędzalniach cykl życia maszyny to jest maksimum dwadzieścia lat. Po dwudziestu latach nie opłaca się tej maszyny dalej eksploatować. To znaczy, nawet jak ona ma okres amortyzacji krótszy, się spłaci, można się pozbyć, ale jeżeli się dba o tą maszynę, to ona jeszcze na dobrym poziomie może funkcjonować. Natomiast po dwudziestu latach to już są za duże koszty remontów. To już zazwyczaj wchodzą nowe technologie, więc ona już jest przestarzała technicznie i technologicznie (…) Oczywiście tymi kategoriami nikt nie myślał. Bo maszyny były, Befama kupiła licencję od takiej firmy (…) na rozciągarki, co prawda, i robiła te rozciągarki, ale kupić to, bo oni też niewiele robili, bo znowu byli związani z tym, że trzeba było z Zachodu jakieś komponenty, nie wszystko można było zrobić. Druga opcja to były maszyny, rozciągarki, czesarki z NRD, w NRD produkowane. Ale jakość była tego nienajlepsza. Przędzarki podówczas Wifama nasza łódzka produkowała. To były na tym swoim poziomie nawet niezłe maszyny, z tym że trudno dostępne, bo to był ustrój ewidentnych braków, wszystkiego brakowało, więc wszystko się zdobywało. Natomiast te maszyny, które były w tym zakładzie, one były już wysłużone i w zasadzie już ich żywot powinien dobiec końca, natomiast marzenia były, żeby cokolwiek tam zainwestować, odnowić. I tak się tłukło tę produkcję. To są takie realia. Żeby to dobrze pokazać, to było tak: zakład miał planowe zatrudnienie, jeżeli chodzi o, wtedy się mówiło, robotników, teraz operatorów maszyn się mówi ładniej. To było tysiąc dwieście etatów. I jeżeli nie wykonaliśmy jakiegoś planu, coś nie tego, to był zawsze jeden argument. Brak ludzi do pracy, bo w porywach mieliśmy tysiąc osób, więc do tysiąca dwustu gdzie tam jeszcze. I to było zawsze dobre alibi. Nie zrobiliśmy, bo nie ma ludzi, nie ma ludzi, nie ma ludzi. Najśmieszniejsze, że później pracowałem w zakładzie już postawionym tu przez zachodnią firmę niemiecką, gdzie przy podobnej produkcji, jeżeli chodzi o wolumen, ilość, było zatrudnionych trzysta osób. Z czego to wynikało? Wtedy się nie zastanawiałem, teraz się zastanawiam, czy to było świadome działanie, czy tylko oszczędność na dewizach. Mianowicie jak się wchodziło wtedy do fabryki, do przędzalni, to było tak: maszyna, przy maszynie pani albo pan, siedzieli sobie tam, i jak coś trzeba było, to wstawali. Co maszyna to jedna osoba.
Autor:
Ewelina Kurkowska
Licencja:
Creative Commons
To nie było rzucenie na głębokie wody, bo w tym dziale technologicznym to ja sobie mogłem z tymi osobami, które już pracowały, porozmawiać, one mnie wprowadziły jakby w temat. Zresztą ja już troszkę t...
Rzgowska 17a. To był taki... wchodziło się z ulicy, dosyć daleko od tej ulicy odsunięty parterowy budynek, gdzie były praktycznie portiernia i kadry, dlatego że, powiedzmy sobie, jak ktoś został wyrzu...