Poszłam na - to skierowali mnie tam z działu kadr - na cerownię, tam było dużo tak młodzieży, uczyć się jako cerowaczka. No i fajnie było.To właśnie taki surowy materiał przychodził i tam się właśnie,...
Marek Gosa - Wstęp
wykonano | 20.06.2017 dodano | 12.11.2017
dodał(a): Joanna Kocemba
Jest tak, że moja mama była włókiennikiem, dokładnie tkaczką - zwykłą pracownicą na tkalni "Obrońców Pokoju" na Kilińskiego. Traf chciał czy tam życie, zrządzenie losu spowodowało, że do szkoły średniej poszedłem do technikum włókienniczego i to już, jak gdyby troszeczkę ukierunkowało moją przyszłą, jak to się mówi - karierę zawodową.
Skończyłem technikum włókiennicze i następnie zdawałem na Politechnikę Łódzką na wydział też włókienniczy, który zdałem. Też ukończyłem no i to już ostatecznie ugruntowało moją drogę zawodową. Po studiach oczywiście jak każdy chłopak było wojsko i po wojsku podjąłem pracę. Moim pierwszym zakładem była "Alba". To były zakłady przemysłu bawełnianego imienia bodajże Armii Ludowej - już w tej chwili się ten dopisek troszeczkę zapomina. Z tym że nie pracowałem tam długo - bardzo krótko, około dwóch miesięcy z tego tytułu, że kolejny zakład zaproponował mi kurs mistrzowski na maszynach wtedy produkcji radzieckiej STB, które były głównym parkiem maszynowym zakładów włókienniczych jeżeli chodzi o tkactwo. I skorzystałem z tej oferty, przeszedłem do zakładów przemysłu wełnianego Dzierżyński - "Eskimo". W "Eskimo" spędziłem około czterech lat przy czym około dwóch lat na tkalni pracując właśnie jako pomocnik mistrza i mistrz i około dwóch lat później już jako kierownik oddziału przygotowawczego tkalni. (.) Po tych czterech latach ponownie zmieniłem zakład, trafiłem do zakładu "Rena Kord" - "Harnama". To też są zakłady przemysłu bawełnianego. I w tym zakładzie spędziłem dwanaście lat. Właściwie to troszeczkę mniej, chyba dziesięć z tym.. około dziesięciu lat, mniej troszeczkę. Aż do likwidacji przemysłu włókienniczego. Także w czasie tej drogi życia.. jak to się mówi, życiowej - miałem możliwość poznania najpierw teorii, jak to się mówi - dogłębnie. A potem zapoznać się z praktyką, jak to wyglądało w rzeczywistości. I jednocześnie tak samo człowiek zaczął się też interesować historią włókiennictwa, to tak już jak to się mówi - na marginesie.
Autor:
Izabella Alwingier
Licencja:
Creative Commons
To były zakłady "Wiosny Ludów", zakłady wełniane "Wiosny Ludów". Tam znajomy załatwił, on był kierownikiem u nas, a to był mój sąsiad więc załatwił mi tam pracę. I ja tam dostałam ...
No i tak jeszcze - o, miałyśmy przymusowo mleko. Kucharka była w zakładzie pracy, codziennie gotowała mleko i można było sobie właśnie pić mleczko. O i jeszcze - jak zakłady.. bo w zakładach pracy był...