Ta sytuacja ciągnęła się bez rozbudowy, bo minister mówił, że jak już nam dowalą, powiedział, że da pieniądze, no to niech rząd da, a rząd mówił, minister ma, niech płaci. Mieliśmy takiego znajomego d...
Problem z meldunkiem i interwencja Tatarkówny-Majkowskiej
lata | 1990 dodano | 25.04.2020
dodał(a): Rafał
Jak padło, że się przenoszę, no to mówię, że panie dyrektorze, to muszę mieć mieszkanie. To wsiadajmy w samochód i jedziemy do wydziału spraw lokalowych. Przyjechał do kierowniczki, mieszkanie dla mojego głównego inżyniera. Pani kierowniczka mówi, nie mam takiej sprawy. Jak to nie ma pani sprawy? Ma pani telefon? Zadzwonię do Tatarkównej. To kierowniczka mówi, nie, nie chodzi o Tatarkówną. Ja wiem, że mam załatwić, tylko nie mam podania. Aha, ma pani papier? Mam. Daj pani papier. Wziął długopis, papier i napisał. Podanie. Proszę o przydzielenie mieszkania. Ona mówi, ma być pieczątka, ta pani kierowniczka. On mówi, mam w kieszeni. Wyjął pieczątkę z kieszeni, postawił. Ma pani podanie. Co z mieszkaniem? Pani kierowniczka poszła, wróciła. Dała mi adres. Niech pan pojedzie, zobaczy. Mieszkanie tam koło szpitala Kopernika. Znajomi mieli takie. Wchodziło się do przedpokoju, z przedpokoju wchodziło się do czegoś, co było pokojem wielkości sześć metrów. Następny przedpokój, ciemna kuchnia. Rzeczywiście trzy pokoje z kuchnią, razem czterdzieści metrów w układzie nie do życia. Następnego dnia powiedziałem do pana dyrektora, że ja jadę sam do pani kierowniczki. Kupiłem czekoladki, przyjechałem do pani kierowniczki. Powiedziałem, bardzo panią przepraszam. Naczelny ma taki charakter. Przepraszam w jego imieniu, ale pani sama wie, że to mieszkanie jest nie do mieszkania nie do życia. Ja tam nie będę mógł nic w domu zrobić. Uśmiechnęła się, wyjęła drugie klucze, mówi, niech pan zobaczy. To, w którym mieszkam do dzisiaj. Sprowadziliśmy się z żoną, przywieźliśmy dobytek niekoniecznie duży, idę się zameldować, bo ja miałem adres wrocławski. W biurze spraw meldunkowych mówią, proszę pana, żeby pana zameldować, to pan musi mieć przydział na mieszkanie. Ja mówię, ja mam mieszkanie. Ale ma pan przydział? Nie mam. To jak pan ma mieszkanie? No kierowniczka dała klucze, podała adres. Musi pan mieć przydział. Idę. Potrzebuję przydział. To musi pan mieć zameldowanie. No jak to? No nie możemy panu dać przydziału, jak pan nie mieszka w Łodzi. No ale w meldunkowym powiedzieli, że muszę mieć przydział, żeby mnie zameldować. Nie, najpierw mają pana zameldować. Chodziłem tak z sześć razy. Za szóstym razem poszedłem do Tatarkównej, zapisałem się tam na, przyjęła szybko. Mówię, że jak ja mam to rozwiązać? Wzięła za słuchawkę, zadzwoniła do prezydenta miasta, rozmowę pamiętam. Jak cię kopnę, powiedziała w co, to będziesz leciał i leciał. Wytłumaczyła mu. Powiedział, że mam pójść tam do meldunkowego. W meldunkowym napisali mi, że gwarantują, że mnie zameldują, jak będę miał przydział. Dali papier, poszedłem z tym do meldunku, dostałem meldunek. Poszedłem po przydział i dostałem przydział.
Autor:
Marta Madejska
Licencja:
Creative Commons
- Aleja Politechniki, Łódź
- Walerego Wróblewskiego 26/30, Łódź
- Aleja Politechniki, Łódź
- Aleja Politechniki, Łódź
akłady radiowe miały takie trzy sektory produkcyjne, tak to nazwijmy. Gramofony. To były albo pojedyncze mechanizmy, które były sprzedawane do zakładów radiowych Diora w Dzierżoniowe, do Kasprzaka w W...
W tej starej części, jaka by nie była, to sanitariaty były normalne, przemysłowe. A w tym mieszkalnym to sanitariaty były mieszkalne, ale nie dla załogi, która liczyła 500 osób. Wobec czego panie nie ...