Tutaj po raz pierwszy spotkałem się z taką rodzinną atmosferą w zakładzie, gdzie dowiadywałem się, że bardzo dużo ludzi spotyka się po pracy ze sobą, spędza nawet weekendy ze sobą, także no.. było to ...
Największy wpływ to mieli nie mężczyźni, tylko włókniarki wtedy
lata | 1970 dodano | 07.01.2019
dodał(a): melaine koina
Za czym zaczęto zamykać fabryki, to pamiętam, tylko nie pamiętam dokładnie roku - siedemdziesiąty, siedemdziesiąty pierwszy, zaczęły się strajki. Strajki dlatego, że no zarobki, jak mówię, były pod psem, były niskie. Czasu, jak mówiłem, też żadnego - ani na jedzenie, ani na odejście od maszyny, czyli człowiek był tak bardzo wyzyskiwany. Ceny zaczęły rosnąć w sklepach, ludzie się zaczęli buntować. No tu trzeba powiedzieć, że największy wpływ to mieli nie mężczyźni, tylko włókniarki wtedy, nie. One właśnie jako te gospodynie domowe zarazem, widziały że pogarszają się warunki bytowe ludzi. Bieda zaczęła wstępować, no i one zaczęły się buntować. Nie pamiętam, czy to był strajk taki, że zatrzymywano maszyny czy coś. No nie pamiętam. Tylko pamiętam, że buntowały się. Władze przyjeżdżały różne i miasta, i z rządu. Najwięcej to słychać nie w tych zakładach, co ja pracowałem, ale na przykład w zakładach Marchlewskiego. Tam chyba najbardziej do takiego buntu dochodziło. No a później...
Aha, jeszcze trzeba powiedzieć, dlaczego. No bo nie dość, że ceny rosły, to i wzrastała okoliczność taka, że żądali większej produkcji. A jak można było uzyskać większą produkcję na starym parku maszynowym? Na przykład ja jak zacząłem pracować, no i właściwie dopóki pracowałem, to pracowałem na maszynach z tysiąc dziewięćset czwartego czy piątego roku. Bo tak na maszynach tam było wybite, że tysiąc dziewięćset. Nie wiem, albo czwarty, albo piąty rok. Dbano o maszyny, pracownicy rzeczywiście dbali o maszyny. Przychodziło się pół godziny wcześniej, przygotowywało się. Ktoś pracował, a my przygotowywaliśmy się do pracy, więc trzeba było nasmarować maszynę, dojrzeć, czy wszystko w porządku jest. Tak że stary park maszynowy i nie można było z nich nic więcej wyciągnąć, a normy jednak podnosili.
No a później, jak mówię, stary park maszynowy się rozlatywał, zaczęto też myśleć o likwidacji niektórych zakładów. Wiem, że wtedy, kiedy odchodziłem, to już zaczynało się podejście do tego, żeby zlikwidować zakłady. Najwcześniej pamiętam, tylko już nie pracowałem, to pamiętam, że na Kilińskiego w tych zakładach, nie wiem, Uniontex? Nie, jakoś nie pamiętam, jak one się nazywały. To tam chyba najszybciej zamknięto ten zakład. To było na wprost tego stadionu, który tam jest. Ale też nie pamiętam, jaki to jest stadion (śmieje się), jaką miał nazwę. To tam chyba najwcześniej. Oo prostu do tego doszło właśnie, że stary park maszynowy i trzeba było jednak zmienić, bo koszty sprowadzenia nowych maszyn były bardzo wysokie. Chociaż pamiętam też, kolega mi mówił, że są maszyny nowe, już stoją w skrzyniach i tak dalej. No a później zakład upadł i zdaje się - tak mi się zdaje, że była taka mowa, że nowe maszyny, a pocięli. Pocięli, bo (śmieje się) poszły one na złom. Jako nowe maszyny pocięte na złom. Tak że to już właśnie był koniec chyba tego przemysłu włókienniczego.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Mój zakład, konkretnie Rena-Kord - specjalizował się w trzech rodzajach tkanin. Tak jak mówiłem - to były tkaniny z okrywą runową, wątkową - welwety. To były drelichy ubraniowe. Tak żeby było bardziej...
Także plan Balcerowicza, wie pani, co zakładał? Właśnie likwidację takich zakładów państwowych. Nie prywatnych. Prywatna ręka niewidzialna rynku załatwi wszystko dobrze. Ale zapomnieli o jednym. Rzecz...