No, pod koniec studiów udało mi się załatwić pracę, w filmie jednak. Powiedziałem, wyrzucili mnie drzwiami, ja wracam oknem, co prawda w oświatówce a nie w fabule, bo każdy jak szedł do szkoły filmowe...
Praca. Było paru prawdziwych łodzian
lata | 1960 dodano | 27.12.2018
dodał(a): melaine koina
No, ale to nie była Łódź. A samo to nasze łódzkie biuro, nasz przekrój naszego biura w tej Łodzi, to było tak: jeden, dwóch Ukraińców, którzy, którzy, starzy panowie, którzy jeszcze przed rewolucją uciekli z (..) jako młodzi zupełnie ludzie, uciekli z Kresów, ówczesnych Kresów, które już wtedy w '18 roku zostały po tamtej stronie, znaczy w '20, bo to się tam przewalało, bo jednak, to przecież był proces ciągły. Więc oni kończyli, jeden kończył w Podiebradach, to była taka czeska akademia właśnie dla tych takich uciekinierów z Rosji, kończył hydrotechnikę, a drugi kończył chyba jeszcze we Lwowie zdążył, no ale później też tu przyszedł. Było paru prawdziwych łodzian. Było jeszcze, jeden był człowiek ze Lwowa, technik meliorant, znaczy nie ze Lwowa, z Brześcia, on chodził do gimnazjum z Niną Andrycz (śmiech). Także byli bardzo ciekawi ludzie i bardzo życzliwe środowisko. No jakżeśmy tu przyszli każde skądinąd, bo przecież mój mąż Mazur z Mazowsza, ja nie wiem, jak do tej pory nie wiem skąd, urodziłam się w Wilnie, moja rodzina jest z Mińszczyzny, tylko ja jej nie znałam, tej Mińszczyzny, bo ja się urodziłam już po wojnie, I Wojnie, ale ale oni wszyscy byli bardzo sympatyczni i życzliwi.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Pierwsze wrażenie, pierwsze wrażenie z wytwórni, jakie wyniosłem, to był zegar, proszę Pani, zegar w portierni, połączony z tą wajchą, z tą ja to zawsze przywołuję na przykład ten film z Chaplinem, „D...
ten jeden z większych plusów, a drugi taki plus tej mojej roboty, potem raczej jak, jak już zacząłem samodzielnie robić, to były kontakty z ludźmi znowu, i to z konsultantami.