Mieszkanie

(...) bo ja jestem na Bałutach urodzona, wychowana, i na Bałuty wróciłam. Tylko że już do innego domu. Tamten był dom, no jak to w Łodzi, tu w tej dzielnicy, nieskanalizowany, a nie było to zbyt uciążliwe z uwagi na to, że wszystko było. Balia była, wodę się nagrzewało i nalewało do balii. A jak nie, to szło się do znajomych, którzy mieli łazienkę. A po wyzwoleniu wyrzucili nas przecież tutaj z Bałut, bo tu było getto. Tośmy zamieszkali na Jaracza. To na Jaracza już było lepiej.

Także nas stamtąd wysiedlili, zamieszkaliśmy na Andrzeja, ale tam było fatalne. Bo tam było mieszkanie trzypokojowe z kuchnią, z tym, że jakaś rodzina ze wsi wtargnęła do tego mieszkania, tam mieszkał Żyd, jedna osoba, i nas tam dokwaterowali. Także to było okropne życie. Ale jakoś dzięki Bogu przeżyliśmy tam, wyszliśmy stamtąd, no i już zamieszkaliśmy tu. Jeszcze najpierw, jak wyszłam za mąż, to mieszkaliśmy na Harcerskiej. To był pokój z kuchnią. Tam się urodziła Iwona, potem przenieśliśmy się, budowali vis a vis tego bloku, w którym myśmy mieszkali, ten, budowali tam drugi blok przed nami, no właśnie tam się przenieśli, to znowu tam się urodziła Anka, bo były już dwa pokoje z kuchnią, 37 metrów, ale dwa pokoje. I wzięliśmy moją mamę do nas, była już w podeszłym wieku, żeby nie była sama. A ten pokój tam został, nie wiem, kto tam go zajął. I potem mieliśmy na Wojska Polskiego, potem przenieśliśmy się tutaj. No i tu już jesteśmy ponad 20 lat.