W takiej pustej przestrzeni, gdzie dzisiaj jest ulica Wieniawskiego, te supermarkety, tam była pusta łąka, ponieważ aż do torów kolei obwodowej - tej, która wybiega z Dworca Kaliskiego w kierunku Pabi...
Łódź przed wojną
lata | 1930 dodano | 19.12.2018
dodał(a): melaine koina
Tak jak mówię, przed wojną był porządek. Przed wojną Łódź, mimo że nie było kanalizacji, to chodzili dzielnicowi. Rynsztoki były oczywiście, ale to musiały być wybielone, jeśli między tymi kamieniami, gdzie był obudowany ten rynsztok, to jak trawa wyrosła, to musieli to wszystko wyskubać. Musiało być bez bez trawy i pomalowane wapnem. Musiało być czysto. Także nie tak, jak teraz, nie ma kanalizacji, to smród z tego idzie, jak nie wiem co. Czysto było.
Mieliśmy pokój z kuchnią, to nas było tylko już potem czworo. Na początku był duży pokój i mała kuchnia, i taki malutki pokoik. No to tam spali bracia, a ten najmłodszy, ja, spaliśmy w drugim pokoju. I rodzice spali, myśmy spali, no ja wiem, tak do 8 roku życia razem z rodzicami, w jednym pokoju. A potem ci starsi odeszli, to myśmy spali tam w ich pokoiku.
Żydzi utrzymywali swoje święta. Każdy piątek no to już wiadomo, to najwyżej prosili kogoś z nas, żeby zapalić światło, czy coś. Zresztą oni nie palili, świece palili. Także nikt im w tym nie przeszkadzał, nie naśmiewał się. No Niemcy, obchodzili święta tak, jak my.
Tylko tak, jak mówię, że wtedy ta opieka społeczna to jednak działała, lepiej aniżeli teraz. Nie jakieś grosze marne dają i uważają, że to w porządku, bo coś dają, jak jałmużnę. Wtedy tak jak mówię, dostawał, dostawali ci sąsiedzi kartki na żywność, na obiady, czy na coś. Tę kawę zbożową z cukrem, to już cukru nie kupował, jak to pił. Nawet, tak jak mówiłam, nawet bilety do teatru dostawali darmowe. I jakąś sumę pieniędzy też dostawali. I jak miał ochotę, to jeszcze poszedł i sobie zapracował gdzieś tam. Zawsze coś tam gdzieś do zrobienia.
Cyganie byli tak. To cały tabor stał, jak kończy się Cmentarz Żydowski, to tam oni stawali całym taborem. Mnóstwo ludzi przychodziło, znaczy łodzian, przychodziło tam, bo oni grali, tańczyli. No a starsi, łodzianie, sobie popijali przy tym na trawce. Ale to z sąsiadami się szło. Nie samemu, tylko całe rodziny szły razem i koc, i wałówka, a cyganie obok byli. Także to takie sąsiedzkie były te wypady. (...) To jeszce i było takie, że tak, jak mój ojciec miał kolegów, którzy byli muzykalni, no to zawsze, co roku przed imieninami, jak były imieniny, czy mamy mojej, to przychodzili pod okno i grali. No a potem była ćwiarteczka, bez tego się nie obeszło. To zawsze, przy każdym spotkaniu była. Nie za wiele, ale z umiarem. No, ale było, no. Wtedy stawali się rozmowniejsi.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons