Wtedy (1946r.) nauka na studiach była ogromnie trudna w sensie lokalowym. Sal wykładowych nie było. Wykłady mieliśmy w kinach. Łódź rozwijała się bardzo intensywnie w końcu XIX wieku, szczególnie...
Ja wspominam tę szkołę z największym rozrzewnieniem
lata | 1920 dodano | 19.12.2018
dodał(a): melaine koina
Ja chodziłam do szkoły, chyba najlepszej w Łodzi, to było gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej, na Kościuszki 21. po wojnie jak tam byłam, to tam był wydział geografii Uniwersytetu Łódzkiego, a teraz nie wiem, zdaje się że ktoś to odzyskał i teraz niszczeje. A to był, poza wszystkim innym, przepiękny budynek. To była cudowna szkoła. Miała wspaniałych nauczycieli, wspaniałych! Jak jestem w Łodzi i mówię kto uczył mnie polskiego, to wszyscy: „ach!”. Ponieważ moją nauczycielką polskiego była pani Stefania Skwarczyńska. No, ona po wojnie była wybitnym profesorem na UŁ, autorka wielu książek. Bardzo cudowna osoba.
Ja wspominam tę szkołę z największym rozrzewnieniem. To była szkoła polska, do której chodziło 99% dziewczynek z średniozamożnych mieszczańskich żydowskich domów,. W dużym stopniu były to rodziny zasymilowane, spolszczone. U nas w szkole w ogóle bardzo dbało się o język, o czystość języka polskiego. Nawet pamiętam, to jest absolutnie unikalna sprawa, właśnie do szkoły sprowadzano na niektóre lekcje sprowadzano wybitnego aktora teatru. Pamiętam, jak się nazywał, Eugeniusz Żytomierski. I on uczył nas pięknej dykcji.
Rozmawiało się wyłącznie po polsku. (…) Ja w ogóle nie znałam innego języka, owszem, francuskiego uczyłam się w domu, niemieckiego w szkole, ale jedynym językiem, jakim się posługiwałam, to był język polski. Jakim językiem posługiwały się w domu moje koleżanki szkolne, tego nie wiem. Bardzo możliwe, bo to często tak bywało, że rodzice, jak chcieli coś ukryć przed dziećmi, to mówili w języku jidysz, którego dzieci już nie znały.
Nie wiem, ile było żeńskich żydowskich szkół. Wiem że jednak była Hochsztajnowej, jedna była Aba, ale czy tam był język wykładowy jidysz? Czy było po prostu więcej godzin - nie wiem. W naszej szkole nie było w ogóle. Nie było nauki religii, była jedna godzina tygodniowo „Historia Żydów”.
Szkoła w pewnym okresie była, można powiedzieć, zagrożona. Właśnie dlatego, że były same żydówki i szkole groziło to, że otrzyma prawa gimnazjum żydowskiego. A wtedy byłby język wykładowy żydowski, byłoby dużo godzin. Dyrekcja zrobiła zebranie rodziców i nasi rodzice wszyscy postanowili, że będą płacić, tzn. podwyższy się im, to się wtedy nazywało czesne, ta opłata za szkolę, że podwyższy się im czesne, a ściągnie się do naszej szkoły kilka klas ze szkoły powszechnej katoliczek. (…) Nigdy, nigdy nie było żadnych problemów, żadnych historii między katoliczkami a żydówkami. Była absolutna przyjaźń i serdeczność. Wtedy do szkoły zaangażowano księdza, kochałyśmy się w nim wszystkie, bo był piękny…
To się nazywało gimnazjum. Wtedy w ogóle był inny system. To było A, B, C, 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8. Ośmioklasowa, także jedenaście lat. No szkoła powszechna, bo u nas to było razem, ale oddzielnie były szkoły powszechne. To szkoła powszechna to było jak do czwartej klasy. Jeśli idzie o szkoły, to nie było koedukacji. Ale to było tak, że każda szkoła żeńska miała swoich chłopaków w jakiejś jednej określonej szkole męskiej. Takie były pary, bo Orzeszkowianki miały chłopaków w gimnazjum społecznym. To była zresztą bardzo dobra szkoła. Tam nauczycielem polskiego był Jastrun. Druga była taka szkoła prywatna, tez bardzo dobra. Prysewiczanki miały swoich chłopaków w szkole męskiej „Oświata”.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
- Aleja Tadeusza Kościuszki, Łódź
- Aleja Tadeusza Kościuszki 21, Łódź
- 17 Aleja Tadeusza Kościuszki, Łódź
- Aleja Tadeusza Kościuszki 19, Łódź
W sześćdziesiątym pierwszym roku po ukończeniu szkoły podstawowej uczęszczałem do zasadniczej szkoły włókienniczej przy Zakładowej. To był pierwszy rocznik, można powiedzieć. Bardzo wysoki poziom. Duż...