Wakacje były tak, jak mówiłam co roku gdzie indziej. Ja preferowałam z moimi synami polskie, dawne morze, czyli dawne wybrzeże: Gdynia, Karwia, odzyskany nasz Gdański i Mierzeja Wiślana tam aż d...
Wakacje / wczasy pracownicze
lata | 1930 dodano | 18.12.2018
dodał(a): melaine koina
Ojciec pokazywał swoim małym dzieciom Polskę, no bo w końcu wojna jak wybuchła, to ja miałam lat 11. Do 11 roku życia tata mój woził nas po całym kraju i pokazywał ojczyznę. Był bardzo zakochany w swojej ojczyźnie i bardzo chciał nam w głowy wepchnąć nasz kraj. Tak że… za wyjątkiem… Zamościa i tamtych okolic, to prawie w całej Polsce byliśmy. Oczywiście mój ojciec był bardzo wierzącym katolikiem i pierwsza wycieczka każdego roku była do Częstochowy. To był taki już utarty zwyczaj. Do Częstochowy. Także Częstochowę pamiętam z wielu tam bytności i z resztą moich synów też do Częstochowy. Poza tym najwięcej jeździliśmy do Warszawy, dlatego że mój ojciec w Warszawie miał matkę, no już w taki podeszłym wieku, bo umarła w ’40 roku mając lat 82. Więc bardzo często do Warszawy jeździliśmy po to, żeby ojciec odwiedzał matkę swoją.
Więc o ile przedtem tata miał taki zwyczaj, że nigdy na wakacje nie jeździliśmy w jeden, w jedno miejsce. Jak byliśmy w Duskiennikach, to już na drugi rok gdzie indziej, tak że tym sposobem właśnie między innymi tata nas obwoził, że tak powiem po ojczyźnie. Bo wakacje były zawsze gdzie indziej. Albo w Gdyni byliśmy na wakacjach wtedy, kiedy jeszcze Gdyni nie było, bo to był ’30, ja byłam malutka. To jeszcze, Gdyni nie zaczęli budować albo tam, albo byliśmy w Górach Świętokrzyskich, albo w Czorsztynie, albo w Worochcie, która niestety już w Polsce nie jest, bo to Bieszczady tam, Czarna Góra tam, gdzie teraz Ukraińcy są. Worochta była piękna, Worochtę to ja pamiętam, bo byłam taka trochę większa. I w Worochcie były bardzo dobre ciastka. Te ciastka były sprzedawana w bufecie na stacji kolejowej. I tata nasz przeważnie nie jeździł z nami na wakacje. Odwoził, przywoził, ale tutaj przeważnie robił wielkie remonty w mieszkaniu jakieś, a poza tym sam na urlop jeździł.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Pojechałem na pierwsze wczasy w 1959 roku. Nad morze. Po pięćdziesięciu latach pojechaliśmy tam ponownie z żoną. Do Sarbinowa. To jest koło Koszalina. Mielno i od Mielna na zachód. Chłopy i Sarbi...