Były jakieś stałe. Mieli zakłady, niektórzy tam szyli bez zakładu, po cichu, ale nie raz raczej musieli mieć zarejestrowany zakład kuśnierski no i szyli. Zimny, Zimny, ich było dwóch braci i szwagier ...
Klienci
lata | 2010 dodano | 05.12.2018
dodał(a): melaine koina
Najpierw działałyśmy prywatnie dla siebie tylko, teraz trochę żeśmy poszły dalej, próbujemy, chociaż dzisiaj jest ciężko. Był taki okres 2005-9. To był boom na koronki, na rzeczy ręcznie robione, szydełka, szczególnie bluzki, swetry i wtedy to nie powiem, jak my byłyśmy na Dniach Łodzi, czy gdzieś jechałyśmy, do Głowna na jarmark, do Aleksandrowa, do Rzgowa, do Prudnika to tam bywały duże wystawy. Było zainteresowanie i była sprzedaż. Dzisiaj są tylko oglądający. Sprzedać jest cokolwiek bardzo trudno. Działamy na zasadzie muzeum – dużo zwiedzających. Każdy ogląda, każdy się pyta, dowiaduje, ale mimo, że wykonanie, cena za taką rzecz to jest właściwie połowa tego, co się powinno wziąć, to i tak jest ciężko Chyba, że ktoś jest takim fanatykiem, że lubi to, wie ile to znaczy, że tego się nie zrobi w miesiąc. To się zdarzają takie osoby, jak pani, która po dwóch latach się do nas zgłosiła z zamówieniem, żeby jej zrobić, a teraz też robimy jeszcze firaneczki do muzeum w Opolu, bo tam jest skansen i chodziło o to, żeby były oryginalne, siatkowe firaneczki, więc robiłyśmy specjalnie tam na zamówienie. Albo na przykład takich dwóch panów mamy w tej chwili z Warszawy. Trzeba powiedzieć, że to są fanatycy, bo nie wiem, jak ich inaczej określić. Byli na wystawie w muzeum któregoś roku i zobaczyli te prace, a my z resztą też tam byłyśmy i potem do mamy się tam odezwali, ponieważ jeden i drugi działają przy jednej z parafii w Warszawie. Ten jeden w asyście jest i baldachim nad księdzem nosi, więc mama mu robiła komżę siatkową, ja mu robiłam koronki szydełkowe do komży, zamówił też firanki. Oprócz tego ma brata, który też zamawia. To jest najdziwniejsze, że to są mężczyźni.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Co do jakichś takich historii z klientami, jakoś sobie nie przypominam, w zasadzie nie było nic takiego. Jedyne, co mnie z dziwiło kilka lat temu, to pojawienie się zwierząt na zdjęciach, ale to było ...
W tej chwili coraz rzadziej, ale często szyłam do teatrów, do bliziutkiego, w sąsiedztwie, Teatru Jaracza, do Teatru Powszechnego, Nowego, Wielkiego, Muzycznego. Były to przeważnie gorsety, do przeróż...