Z wojska jak wyszłem, odznaczony byłem wzorowym artylerzystą. Widziałem jak teraz ostatnio prezydentów chowali i wieźli na lawetach te działa to się dopatrzyłem, że to te same działa na których ja str...
Początki szewstwa
lata | 1940 dodano | 06.11.2018
dodał(a): melaine koina
Pojechałem do rodziny, tam do siostry, ale swoje szewskie rzeczy w skrzynkę zapakowałem, bo już tam się nauczyłem w Bisztynku za szewca. A jeszcze szewc był bardzo dobry, z Ukrainy pochodził, Bolesław Zakrzewski się nazywał, mistrz szewski i u niego jak zacząłem się uczyć szewstwa, to się uczyłem niedużo tylko dziewięć miesięcy. Za cztery miesiące już buty robiłem! Kradłem robotę! To mnie w oczy powiedział: Takiego ucznia to on w życiu nie miał – mówi – i nie będzie miał! Ja byłem psotny człowiek do nauki. Bo ojciec za mnie zapłacił dziesięć metrów zboża, tonę zboża za moją naukę szewstwa, a ja tylko sobie tak pomyślałem – ojciec zapłacił, a syn musi się uczyć. Nie ma rady. Bo jak ja się nie nauczę dobrze od początku robić, to całe życie będzie zmarnowane. I tak jest. I zawsze młodzieży też tłumaczę, żeby się tylko dobrze uczyli. Bo byle jak nauka to byle jaka praca. To nie ma, i zakłady omijają i nikt nie chce przyjąć, i tak jest. I jak przyjechałem do Łodzi w zakładach Niedzielskiego zacząłem pracować.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Krótko po ślubie u Niedzielskiego mnie zwolnili. Za głupie rzeczy - że zbierałem paski, bo tam w magazynie pracowałem, krótko i nie chciało mnie się chodzić do rymarzy zszywać pasy, jak ja to umiałem ...
Mój zawód to jest ciężki, ciężki. I tak jak mówiłem na początku, że ja tylko dziewięć miesięcy się uczyłem, to jest wyjątek, bo szewstwa trzeba się uczyć trzy lata żeby być czeladnikiem. P...