Wszystkie działy miały swoje dobre strony i te ciężkie, no. Na tkalni nie było tak, że wszystkie osnowy pięknie szły. Były artykuły, że każdy musiał dostać taki gorszy. Tkaczka nie dostawała samych fa...
Zakład włókienniczy składa się z trzech działów
lata | 1980 dodano | 01.11.2018
dodał(a): melaine koina
Zakład włókienniczy składa się z trzech działów - z przędzalni, tkalni i wykańczalni. Ja już nie mówię o sortowniach, o takich drobnych pododdziałach. Na przykład tkalnia miała pododdział przygotowawczy. Że oni tam snuli osnowy, kleili osnowy, przewlekali osnowy. Jako mistrz miałem trzysta dwadzieścia krosien, przeszedłem salę, spisałem, gdzie będą miały odrobienia. I na tej kartce, jeśli nie zmienialiśmy asortymentu, dawałem mistrzowi na oddziale przygotowawczym. I on mi snuł osnowy, żeby postojów nie było, bo tkacz miał akord i krosna musiały cały czas pracować. I my zawsze prawidłowo przewidywaliśmy, wiedzieliśmy, za ile dni będzie odrobienie. To już spisywałem i tych dni starczyło, że oddział przygotowawczy zamówił przędzę, osnowy. Usnuł ukleił osnowę. Bo bawełna musi przechodzić przez klejarkę, dlatego że nitka bawełniana musi mieć otoczkę. Bo ona jest taka chropowata. Żeby była gładka. I ten oddział przygotowawczy - cewki jak były, krosna czółenkowe, była ta sewiarnia - przygotowywał tkalni cały, żeby ten proces był ciągły.
A tkacz miał dwanaście krosien i wyłapywał błędy. Jak krosno się zatrzymało, nitka się zerwała, to on wprowadzał, uruchamiał. Jemu zależało, żeby krosno cały czas szło, bo od wątku płacone. Przykładowo na krośnie jak zrobił na zmianę osiemdziesiąt cztery tysiące - bo liczniki były, ażda zmiana miała swój licznik - to krosno cały czas szło. Czyli bardzo dobrze, jak zrobiło. Miał jak spisywał po tysiącach. Jak słaba osnowa była czy trudny artykuł, że sześćdziesiąt tysięcy zrobił, to już nie za bardzo. Ale jak tak miał czternaście krosien, na każdym osiemdziesiąt dwa, osiemdziesiąt cztery, na niektórych nawet dziewięćdziesiąt. Bo to już automatyczne krosno było, wątek sam się ładował. Jej odpadała ta czynność i do niej tylko kontrola. I jak nitka się zerwała, krosno automatycznie się zatrzymało. Ona wprowadziła tą nitkę, w sumie błędu nie miała. Chyba że błędy były natury technicznej.
No to był jeszcze oddział - brakarnia tak zwana. Surową tkaninę zdejmowali z krosien, z wałków. Tutaj taki wałek na dole jest - o, widzi pani. I ta tkanina się nawija, nawija. To jak już jest bezpieczna odległość, że już więcej nie może się nawijać, to wałkarz wyjmuje to i wiezie na brakarnię. Brakarz na przeglądarce ma taką maszynę, przegląda. Na sześćdziesiąt metrów może mogą być trzy błędy. To jest w pierwszym gatunku. Wtedy tkacz nie płaci za błąd. Ale na sześćdziesiąt metrów jak znajdzie dziesięć czy coś, to już potrącają tkaczowi. Nie wiem, sześćdziesiąt groszy za błąd, trzydzieści. Ja już nie pamiętam tych stawek. No i on traci na zarobku, więc tkacze pilnowali, żeby krosno technicznie było i technologicznie przygotowane, żeby sprawne było i jakościowo dobrze robiło. Nie plamiło, no naprawdę masę, masę takich różnych spraw, żeby ta tkanina wychodziła jak najlepsza.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons