A z resztą innej pracy nie było. Innej pracy nie było, tylko, wie pani, były po prostu fabryki. No to, wie pani, ja akurat trafiłam tam, a tak były przecież fabryki w tym, na Ogrodowej, ten,...
I nikt ręki nie podał włókiennikom
dodano | 01.11.2018
dodał(a): melaine koina
Badaczka: Jak wyglądała atmosfera w trakcie likwidacji? Czy ludzie się buntowali? Czy były jakieś strajki?
JK: No ale ludzie to nie mają nic do gadania. Likwidują zakład, ściemy było dużo. Ja już byłem na prywatnym, ale od kolegów miałem informacje. To akcje dawali, co mieli nie dostać. Niektórzy, którzy mieli lata już wypracowane, przechodzili na "kuroniówki". Pamiętam te "kuroniówki" - czterysta złotych, a zarabiał przykładowo tysiąc sześćset, czy trzy tysiące mistrz zarabiał. A nie zapominajmy, że w zakładach włókienniczych to całe rodziny pracowały - rodzice, dzieci i dzieci dzieci. Że jak oni wszyscy stracili pracę, to naprawdę ciężko im było. Były bloki zakładowe, a tu komorne, prąd, wszystko trzeba zapłacić. Także to była tragedia i nikt ręki nie podał włókiennikom. Górnik odchodził, to dostawał odprawę czterdzieści tysięcy. A włókiennik akcje dostał. Tych akcji nikt nie kupił nigdy. Po prostu tylko pamiątka jest, że coś takiego było. I o tym nikt nie mówi, nie było strajkujących stoczniowców, górników.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
Tylko każdy mówił, że po prostu, szkoda, wie pani, tych zakładów. Tyle lat przecież to słynęły te fabryki Scheiblera, to wszystko tak, tyle lat były przecież, od dawien dawna. I to zostało zniszc...
Natomiast, jak patrzę na to wszystko tak z boku, na to całe włókiennictwo nasze, to ono położyło nie tylko włókiennictwo w tym mieście. Jak ono zaczęło zanikać, przestał być potrzebny transport. Przec...