Wycinek z Gazety Łódzkiej wydawanej pod okupacją niemiecką informujący o zbrojnym napadzie rabunkowym na willę lekarza Wiktora Probsta przy ul. Skarbowej 1. Właściciela posesji nie było akurat w domu,...
Poliester się nie kurczy
lata | 1980 dodano | 31.10.2018
dodał(a): melaine koina
Muszę pani powiedzieć, że taką przygodę miałem kiedyś. Ci ludzie byli biedni. Jaka to był bieda w ogóle. Niby, że tych tkanin się robiło tyle, a w sklepach tego specjalnie nie było. Gdzieś to wszystko wyparowywało. To wszystko szło na Wschód. Żeby tu coś porządnego, ładnego dostać, to nie było możliwe. Mogę powiedzieć, jaką ja przygodę miałem. Kiedy mieliśmy tkaniny, co zrobiliśmy w zakładach w Uniontexie. Robiłem jakieś doświadczenie. To był początek maja albo koniec kwietnia. To były tkaniny poliestrowe i poliamidowe, czyli to były materiały bardzo potrzebne na przykład na uszycie dla dziewczynek sukienki do komunii. To się nadawało idealnie. Ja przywiozłem tego do Uniontexu gdzieś trzysta metrów tego wszystkiego. I tam na maszynę mi to puścili. Ja tam zrobiłem, co trzeba było zrobić i teraz był problem, żeby to uchronić. Musiałem praktycznie leżeć na tym wózku z tym wszystkim, żeby mi tych tkanin ci ludzie nie ukradli.
- "Jezus Maria, skąd pan to ma? Przecież to można było dla dziecta taką sukieneczke piękną uszyć. Niech pan mi odkroi ze dwa metry z tego wszystkiego". No ja mówię, że nie mogę. Jak wziąłem trzysta metrów, a wiadomo, że poliamid czy poliester to mi się nie wykurczy, to nie jest to samo co bawełna, w zwiazku z tym zostanie ta sama miara. Tu nic nie oszukam. I co tu zrobić. A nie mogłem tego samego dnia tego wywieźć, bo to następnego dnia jeszcze inna jakaś operacja była robiona na tym. Mówię, co ja z tym zrobię? Do domu przecież tego nie wezmę. Jak to zostawię na tym wózku na produkcji, to jak przyjdę następnego dnia, to już nic nie będzie, bo to wszystko rozkradną. No i ubłagałem kierownika tej aprytury, żeby zamknął mi to - oni mieli taki magazynek podręczny przy farbiarni - żeby to po prostu schować, żeby to pod kluczem. No to mówię, to już jestem bezpieczny. Nikt mi tego nie ukradnie.
Przyszedłem następnego dnia. Zrobiłem, co trzeba. Zawiozłem do swojego magazynu. Sto pięćdziesiąt metrów nie ma. Ukradli w magazynie. No gdzie pani by to schowała, no? No wydawało mi się, że najbezpieczniej będzie w magazynie to schować. Tam nikt nie ruszy, tam nikt nie wejdzie. A sto pięćdziesiąt metrów ukradli. Musiałem specjalne oświadczenia pisać, że to mi się wykurczyło. No niezgodne z tym, ale coś musiałem z tym zrobić. Nie mogłem napisać, że mi ukradli w magazynie, bo by nikt do tego zakładu potem już nie wszedł. Musiałem na własną klatkę to wziąć, że po prostu wykurczyła mi się. Z pięciuset metrów czy z iluś sto pięćdziesiąt zabrakło... Może się wykurczyło na metrze, może się wykurczyło tyle. Może. Bo to by poliester czy poliamid, który się nie kurczy. Nie podlega wykurczeniom żadnym. Tak że to takie przygody były w moim włókiennictwie.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons