Pracownicy naukowo-badawczy to była bardzo specyficzna kategoria ludzi
lata | 1980 dodano | 31.10.2018
dodał(a): melaine koina
Czterdzieści sześć lat przepracowałem i poszedłem na emeryturę, z czego jestem bardzo zadowolony. Bo wreszcie się czuję wolnym człowiekiem. Zawsze najwięcej, szczególnie właśnie w Instytucie Włókiennictwa, to najgorsze z tego wszystkiego było pójście w ogóle na urlop. To był horror. Zawsze był jakiś temat, zawsze było coś do zrobienia.
Mnie moja szefowa to zawsze mówiła, jak ja chciałem gdzieś wyjechać chociaż na te dwa tygodnie - raz w roku się to należało przecież. "A czy pan musi, panie Włodku? Tyle roboty jest. Naprawdę pan musi iść na ten urlop?". Ja mówię: "no pani doktor, chciałem chociaż odpocząć przez dwa tygodnie. "No ojej, no jak pan musi, to niech pan idzie. O Jezus, co to będzie co to będzie?".
Natomiast mojemu przyjacielowi, który zresztą już nie żyje, jego kierownik, pan Urbanowicz, mówił tak: "Panie Wojtku, ja pana puszcze na urlop, ale pod jednym warunkiem". "Jakim, panie doktorze?". "Że pan będzie w domu i pan nigdzie nie będzie wyjeżdżał. Jak ja tu coś wymyślę, to ja do pana zadzwonię, pan przyjdzie, sobie to coś zrobimy i pan sobie potem pójdzie". No takie to były czasy.
Puszczali w końcu. Nie było wyjścia. Na urlop trzeba było iść, nie można było tego trzymać za długo, no ale trzeba było wyprosić po prostu. "No tyle roboty jest, a pan na urlop idzie? Ojeja kochany, jak my sobie poradzimy bez pana? Co my zrobimy? Kto to będzie wszystko to robił?". A wie pani, ci pracownicy naukowo-badawczy to była bardzo specyficzna kategoria ludzi.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons