Inna rzecz, że faktycznie polubiłem tę pracę
lata | 1980 dodano | 29.10.2018
dodał(a): melaine koina
Mama wracała po pracy uchodzona, jakby na to nie patrzyć. Bo to była praca osiem godzin i właściwie tylko piętnaście minut można było usiąść, jak była ta przerwa śniadaniowa. A tak to, to właściwie cały czas się kursowało z jednej strony na drugą i zawasze było: a to nitka, a to to igła, a to coś innego. I łaściwie te osiem godzin było za krótkie. Inna rzecz, że faktycznie polubiłem tą pracę. To był huk, to był kurz, to, to była trudna praca.
Jak przyszła bawełna, to dywanem się ścieliła. Także właściwie codziennie było czyszczenie maszyny. Raz w tygodniu, w sobotę była taka przerwa na przełomie zmian, gdzie my żeśmy przychodzili i spotykaliśmy się ze zmiennikiem i było czyszczenie maszyn. Ale to wtedy już było sprężone powietrze, tz pędzelkiem w ręku, faktycznie. I musiałeś zrobić to dobrze, bo jak spieprzyłeś w którymś momencie, gdzieś zapchany wodzik urwał nitkę, wyrwało ci igły, miałeś naprawdę dużo pracy. Bo wymiana takiego cylindra, na nim jest, powiedzmy, dziewiećdziesiąt sześć igieł. kazdą wziąć, odciągnąć, włożyć. A do tego jeszcze prawdopodobnie poszły podpychacze. A nie daj Boże i selektory, to wtedy roboty było na cały dzień. Ewentualnie wołało się majstra czy mechanika i to on walczył, ale koncert życzeń zostawał dla nas. Dlatego robiło się to dokładnie, żeby zaoszczędzić sobie sporo pracy.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons