Jest tak, że moja mama była włókiennikiem, dokładnie tkaczką - zwykłą pracownicą na tkalni "Obrońców Pokoju" na Kilińskiego. Traf chciał czy tam życie, zrządzenie losu spowodowało, że do szk...
Praca w laboratorium
wykonano | 13.05.2017 dodano | 31.03.2018
dodał(a): Iza Alwingier
Chodziłam do technikum włókienniczego, i w klasie maturalnej już jak byłam to przyszli przedstawiciele zakładów pracy i już nam proponowano pracę. Także my kończąc szkołę, przystępując do matury już mieliśmy miejsce pracy gotowe. I no nawet mieliśmy zgodę wzięcie sobie wakacji jeszcze, mogliśmy jeszcze wykorzystać wakacje. I na przykład ja zgodziłam się iść do pracy od 1 września. Już miałam nawet konkretne stanowisko. Wiedziałam, że pójdę do pracy do laboratorium. Bo przedstawiciele zakładów przychodząc proponowali nam np. panom, chłopcom proponowali na mistrzów. Będą pracować przy maszynach, przy awariach. Np. jeszcze było / dział wzornictwa, czyli przygotowywanie wzorów do tkania. I natomiast jeszcze było laboratorium, no i ja do laboratorium poszłam. No nie wiem czy powiedzieć na czym polegała praca w tym laboratorium, tak? No więc praca w laboratorium polegała na badaniu surowców czyli przędzy, która przychodziła do zakładu pracy. No oczywiście przechodziła przez magazyn, to wszystko tak wyglądało. My jako laborantki dostawałyśmy partie przędzy do zbadania. Czyli to było wyrywkowo, to znaczny no powiedzmy dziesięć nawoi, nawoi z partii danej. Z których musiałyśmy zbadać - no parametry tej przędzy czy one trzymają polską normę, czy miały zgodność z polską normą. Czyli badałyśmy przędzę na grubość czyli tzw. detex. Badałyśmy na skręt, czy przędza trzyma skręt odpowiedni. Jeżeli skręt miał być trzysta to musiał mieć, no blisko trzysta czy ponad trzysta czy czterysta zależy jaki to miał być skręt. Na wytrzymałość, wydłużenie przędzy i czystość przędzy czyli czy ona nie ma / tzn. zerwanych włókien elementarnych, jakichś rozpulchnień, nopów tzw. czyli takich, takich zgrubień.
Autor:
Izabella Alwingier
Licencja:
Creative Commons
Poszłam na - to skierowali mnie tam z działu kadr - na cerownię, tam było dużo tak młodzieży, uczyć się jako cerowaczka. No i fajnie było.To właśnie taki surowy materiał przychodził i tam się właśnie,...
To były zakłady "Wiosny Ludów", zakłady wełniane "Wiosny Ludów". Tam znajomy załatwił, on był kierownikiem u nas, a to był mój sąsiad więc załatwił mi tam pracę. I ja tam dostałam ...