Praca w fabryce Plihala
wykonano | 1933
dodano | 05.11.2016
karolew
,
leon plihal
,
plihal
dodał(a):
Michał Borowiec
Jak miałam siedemnaście lat poszłam do Plichala, do pracy. Zaczęłam pracować przy szyciu kalesonów. Taki materiał drapany był, także od spodu był taki puszek. Zaczęłam szyć ale nie na maszynie Singera, że maszyna stoi na stole tak równo. Tylko było takie podwyższone, to maszyna łańcuszkowa. I te paski leżały obok i mi się wkręcił, i ubrudził, przerwał i ja się tak wystraszyłam, a mamusia prosiła Niemki, bo te wszystkie Niemki pracowały tam u Plichala, i one mówiły za mną i byłam przyjęta, i jak ten pasek mi się wkręcił to ja do domu przychodziłam na obiad i te Niemki też. Bo na przeciwko mieszkał Niemiec i miał drewniany dom, piętrowy i te Niemki tam mieszkały. To żeśmy przychodziły do domu na obiad bo godzina była, to niedaleko. Ja powiedziałam mamusi, że po obiedzie to mam nie przychodzić do pracy.
Mamusia mówi: „Ale dlaczego?” Ja mówię „Nie wiem” ale powiedziała majstrowa, że mam nie przychodzić, przez ten głupi pasek.
Niemka zjadła obiad i poszła - Pompe się nazywała, co mówiła majstrowej, żeby mnie przyjęli. Po obiedzie nie ma mnie w pracy. Ta Niemka, wiem, że po obiedzie przyjdzie się mamusi spytać. Do ubikacji poszłam drewnianej, takiej zaraz za komórkami. Uchyliłam, patrzę idzie ta Niemka. „Pani Fligiel dlaczego Honorcia do pracy nie przyszła po obiedzie?” Mówi, że mamusi mówiła, że majstrowa powiedziała, że ma nie przychodzić. „Jak to? Jaka majstrowa? Kto jej mówił?”. Ale ja już nie poszłam. Ona mówi majstrowa nic nie mówiła, że ma nie przychodzić. Niech przyjdzie jutro do pracy normalnie. Ja nie poszłam bo się wstydziłam. I mówiłam później tej pani, ja już nie pójdę bo mnie wstyd, bo mnie się wkręcił ten pasek. Ona mówi Honorko przecież tam stoją całe kosze wiklinowe, każda miała przy maszynie ten kosz i jak szyła to tak się kładło w ten kosz. Mówi tych pasków cały kosz to mogłam sobie iść i wybrać z której strony mi się popsuł ale ja już się wstydziłam i nie poszłam.
Później, to na Grodzieńskiej pani Wolińska pracowała w Gomówce, tam gdzie robili śniegowce na Limanowskiego i jeszcze pani Zomerowa z Wileńskiej tam pracowała i mnie wzięli tam. Cichobiegi, takie białe się robiło, to ja wszywałam te usztywniacze, na piętę, żeby było usztywnione ale to już na maszynie Singerowskiej, nie na łańcuszkowej. To żeśmy szły na zmiany. To o piątej rano przez las, do alei Unii i potem na Polesie, przez tor i wzdłuż osiedla, polami się szło, no kawał drogi, do Limanowskiego Tam pracowałam rok czasu, nawet dobrze zarabiałam. Tak zarabiałam jak te panie starsze, pani Zielińska i ta Zomerowa.
Autor:
Michał Borowiec
Licencja:
Creative Commons
zgłoś naruszenie zasad