Mieszkanie w Kamienicy na ul. POW
wykonano | 1950
dodano | 04.11.2016
dodał(a):
Michał Borowiec
Tutaj właśnie [w Łodzi] poznałem też jedną studentkę z Ostrowca Świętokrzyskiego, która stomatologię studiowała. W 49 roku wzięliśmy ślub. W 50 roku się urodziła nam córka. I wtedy było wielkim problemem zdobycie mieszkania. Bo mieszkań nie było. No i ponieważ pracowałem w Szpitalu Barlickiego, a jeszcze były prywatne apteki, co chętnie przyjmowały magistrów, to wtedy ja z dyrekcją szpitala umówiłem się, że będę pracował dalej u nich, nie ucieknę do prywatnej apteki, jeżeli mi załatwią mieszkanie. I mi załatwili przydział mieszkania, które mieliśmy tutaj na ulicy POW, obecnie. Tam, tam mieszkaliśmy dłuższy czas. Duże mieszkanie, trzy pokojowe, więc było wygodne, w centrum. To była prywatna kamienica, do której przesiedlano różnych lokatorów. Jedno mieszkanie to było takie, jak by to powiedzieć, dla Żydów. Z Rosji, ze Związku Radzieckiego przesiedlani Żydzi przyjeżdżali tutaj. Mieszkali parę miesięcy. Czasem pół roku, czasem rok. I wyjeżdżali. Żydzi, wie Pani, pod tym względem, to trzeba powiedzieć, byli bardzo zorganizowali. Ja pamiętam, tam na parterze było też takie mieszkanie, gdzie Żydzi przyjechali i robią sobie meble z pięknego drzewa. Piękne. Ja się spytałem: „Po co wy takie piękne meble robicie? Na co wam? Przecież będziecie wyjeżdżać.” – „Proszę Pana, te meble to ja w Izraelu sprzedam za ciężkie pieniądze.” Łódź miała po wojnie obcych narodowości mało. Ale Żydów tu było dużo przed wojną, tylko zostali wymordowani w getcie czy wywiezieni, wymordowani. Ale na studiach to jeszcze mieliśmy sporo Żydów. Ale oni stopniowo emigrowali. Zostało niewielu. Niemieckich natomiast praktycznie nie było. Bo ci Niemcy, którzy byli jak Grohman, to oni już byli spolonizowani, prawda. Do dzisiaj zostali.
Autor:
Michał Borowiec
Licencja:
Creative Commons
zgłoś naruszenie zasad