Praca w radiu
wykonano | 27.05.2011
dodano | 25.08.2015
narutowicza
,
radio
dodał(a):
Barbara Skórzak
Biblioteka Uniwersytecka stała bokiem i stoi bokiem do Narutowicza. Przy końcu Narutowicza jest Łódzka Rozgłośnia Polskiego Radia i przy drugim końcu Telewizji. Rozgłośnia jest pod numerem sto trzydzieści , Telewizja pod numerem trzynaście, jakaś dziwna łączność tej trzynastki w stu trzydziestu i w trzynastce. Ale szczęśliwe to było dla mnie. Pracę zdobyłem najpierw
w radiu w redakcji Wesołego Autobusu, to był siedemdziesiąty drugi rok, w której to redakcji pracowałem rok. Była to świetna praktyka, bo był to program dla wsi, dla odbiorcy wiejskiego, w czasach, kiedy, no wspaniałymi aktorami byli między innymi Janusz Kłosiński czy Gienek Kamieński. I oni jeździli z Wesołym Autobusem i zdarzało się, jak na przykład pod Mrągowem, że na polach, gdzie była zbudowana estrada mmm czekało na ten Wesoły Autobus około dziesięciu tysięcy osób. To były festyny, ale przy tej okazji jak przyjeżdżał Wesoły Autobus bawiono się bardzo, bardzo serdecznie i oczekiwano i właściwie mmm na rękach noszono. To były zupełnie inne lata niż w chwili obecnej i inni ludzie też. Inni ludzie. Ludzie bardziej , bardziej serdeczni. No ale pamiętajmy, że wtedy był jeden kanał telewizji i wiele, wiele mmm brakowało tych estradowych takich wydarzeń, które , które jakby umożliwiały zabawę ludziom. Także Wesoły Autobus. A potem z tego powstawała, z tych spotkań powstawała, program radiowy, powstawała audycja. Także ludzie mogli potem odnajdować siebie na antenie. Audycja ogólnopolska i tak dalej, i tak dalej. To była dobra praktyka. Potem przez rok prowadziłem w radiu dział listów i interwencji. I to była też bardzo dobra praktyka, dlatego że dotarłem do sytuacji, w których udało mi się pomóc ludziom. Udało mi się pomóc ludziom
w różnej, w różnych sprawach, bo gdzieś tam ktoś nie, nie chciał założyć, nie chciał założyć prawdziwego, dobrego komina, tylko jakąś administracja chałturę podstawiała, że tak się nie nieładnie powiem. Ja pomagałem i okazywało się, że nagle ta administracja potrafi cały dom wyremontować. Przez zupełny przypadek, zapominając podstawowej rzeczy, że sądy są niezależne (.), udało mi się wznowić historię oskarżonej o chuligaństwo takiej babci, która miała metr sześćdziesiąt, a jej były mąż miał metr dziewięćdziesiąt pięć i ona była oskarżona o to, że go mmm pobiła. To było absolutną niemożliwością, bo nawet gdyby waliła go w brzuch, mmm to
i tak był to kawał chłopa i nie mogła mu nic zrobić, kiedy jej były mąż wyznał w studiu radia, że, że to tylko dlatego, że pił wódkę z dzielnicowym, to ten dzielnicowy inaczej napisał niż było, to on teraz jednak przed sadem powie jednak prawdę. I udało mi się wznowić te sprawę, potem dyrektor radia, i oczywiście odwrócić wyrok, i to dostał były mąż. Ja już to opowiadałem, o tych trzech gruszkach, ale to zawsze z radiem mi się kojarzy. I potem babcia przynosiła mi te trzy gruszki, ale dyrektor Jan Pakuła wezwał mnie i mówi: Piotruś, naprawdę nie wolno mmm sądu, sądy są niezależne i lepiej tak nie rób.
Autor:
Agnieszka Barczyk
Licencja:
Creative Commons
zgłoś naruszenie zasad