‘Au bord de l’ocean’
wykonano | 1960
dodano | 25.08.2015
‘au bord de l’ocean’
,
bronisław rutowicz
,
maniusia draczyński
,
pani kowalska
,
salutowanie na ulicy
dodał(a):
Dorota Paradowska
Była taka lektorka francuskiego, pani Kowalska, potężna kobita, dechy skrzypiały pod nią, baliśmy się jej jak ognia, postrach siała. A to była córka wielkiego profesora Andrzeja Boleskiego, to był znakomity specjalista od Mickiewicza między innymi. Raz w życiu go widziałem no i Kowalska. Mieliśmy na roku takiego Maniusia Draczyńskiego – safanduła spod ciemnej gwiazdy: tylko palił pety, takie miał łapy żółte i śmierdział machorą, no naigrywały się panienki z niego, a Maniuś to był dusza człowiek, no ale safanduła no. I ani jednego nigdy brzydkiego słowa nigdy nie powiedział, najwyżej ‘cholera’. No i Maniusia wezwała kiedyś Madame Kowalska, „Panie Draczyński, do tablicy. Niech pan napisze ‘au bord de l’ocean’”. No to Maniuś napisał. „Panie Draczyński, co to znaczy?”. Maniuś patrzy. „Burdel nad oceanem, pani magister”. A kierownik studium wojskowego, towarzysz pułkownik Bronisław Rutowicz, kawał drania, , spod Lenino jeszcze. Jak oddawali do użytku gmach Biblioteki Uniwersyteckiej na Matejki, to było w ‘60tych latach, więc uroczystość wielka, minister przyjechał. No, wszyscy profesorowie poszli no to Rutowicz też. Przypasał mundur galowy, włożył przypasał szablę, maszeruje. Widzi, że wszystkie profesory w togach, w biretach, każdy głos zabiera, no to on też – wyszedł na mównicę i mówi: (podniesionym głosem) „Towarzyszu ministrze, w Uniwersytecie Łodzkim źle się dzieje” – konsternacja – „już nie mówię o studentach pierwszego roku, ale na czwartym roku nie umieją salutować na ulicy. Jaki wniosek towarzyszu ministrze? Że w Uniwersytecie Łódzkim jest za dużo zajęć ubocznych, a za mało wojskowych”.
Autor:
Natalia Warzywoda
Licencja:
Creative Commons
zgłoś naruszenie zasad