Anegdota o Henryku Bisty
wykonano | 21.08.2011
dodano | 25.08.2015
film
,
kino
dodał(a):
Barbara Skórzak
Był tez taki fajny moment, bo był taki namiestnik cara w Warszawie, nazywał się Igelström i to był namiestnik cara. Szlachcic, no, birbant, znany z tego, że lubił bardzo wesołe życie, hulaszcze wręcz. Dość nieprzyjemny zresztą w stosunku do Stanisława Augusta. I jego zagrał Henryk Bista. W samym zamku darzyła się taka historia, że w Zamku Królewskim robiliśmy próbę, gdzie właśnie jest rozmowa między Stanisławem Augustem, którego grał Igor Śmiałowski, świętej pamięci, i właśnie Henryk Bista. Wszystko, próby zrobione na sucho, jedna, druga, trzecia, prawda. Kamera. I w momencie, konserwatorzy stali i obserwowali te próby, tam był stolik jeden, który miał blat granitowy, oryginalny tam eksponat. I na tym, o ten stolik opierał się Henryk Bista, za stolikiem stał Igor Śmiałowski. Kostiumy, po kilka razy powtórzone, stoją wszyscy konserwatorzy, obserwują czy czegoś tam nie ruszamy tak jak nie trzeba,
i czy czegoś tam nie, nie, nie uszkadzamy i nie wiadomo co. Wszystko już ustalone. W momencie jak kamera poszła, wyskakuje z łapą jeden z tych konserwatorów, tych kustoszów i mówi: „Stop! Stop! Stop! Pan tutaj się dopuszcza (mówi do Henryka Bisty), opiera się Pan o blat stolika, a tego nie było w umowie. Panu tego nie wolno”. Stolik granitowy, ja nie wiem, gdyby był z hebanu może, nie wiem
z czego, jakiś lakier, nie wiadomo jaki. Ale był granitowy. Wszyscy stanęli. Patrzą. Nie wiedzą o co chodzi. Kamera rzeczywiście się zatrzymała. Henryk Bista mówi tak: „Ja się opieram?”. Faktycznie opierał się tyłem. I właściwie siedział, tak jak czasem opiera się o ławkę, o biurko, prawda, miał nogi przed się sobą wyciągnięte i opierał się tyłem, siedzeniem o blat tego stołu. „Ja? – mówi – gdzie? W jakim miejscu?” „No przecież widzę wyraźnie”. Mówi: „Tak? Ja nie widzę”. „No przecież Pan się opiera. Cały Pan się opiera o niego”. „Tak?” i zrobił kilka kroków do przodu, nie zmieniając pozycji i zawisnął w tej samej, opierając się o powietrze, w tej samej pozycji. Mówi: „Gdzie ja się opieram?”. Po prostu cała ekipa ryknęła śmiechem, że Heniek Bista zrobił w jajo, po prostu zażartował sobie z tego, z tego kustosza. No bo. A on, ten kustosz od początku był, i widział wszystkie przygotowania i wszystkie próby i ani razu nie zareagował. Dopiero w momencie jak kamera poszła, to on z satysfakcją: „Stop! Tak nie wolno!”. No to był też Henryk Biszta. Bardzo dowcipny i miał świetną pamięć. Przyjeżdżał w ostatniej chwili na plan, i w momencie charakteryzowania, co mnie strasznie denerwowało – byłem odpowiedzialny za przygotowanie aktorów do planu, czyli wczytanie kwestii i tak dalej, ustalenie wszystkiego co mają robić, no to mnie zawsze denerwowało, że on spóźni mi się, że zdjęcia mi się opóźnią, że, że, że, że kwestii zapomni, chociaż wiadomo było, że tam jest sekretarka planu, czyli tak zwany skrypt i on tam podpowiada, robi za suflera, czyli sufluje to. Ale on nie potrzebował, mówi „Nie, nie, nie – mówi – Panie Piotrze, mnie tylko pół godziny trzeba”. A tam na przykład pięć stron tekstu czy więcej, czy sześć. I nie, nie, faktycznie, wczytywał i ani razu się nie pomylił. W trakcie charakteryzacji, ta charakteryzacja, niestety, dosyć długo trwała, bo to jak epoka, to wiadomo. I ubranie, i tego. A on wczytywał to szybko, błyskawicznie i świetnie zapamiętywał po prostu tekst. Grał w wielu filmach na raz i czasem po prostu nawet żona dzwoniła: „Czy u was jest na planie mój mąż? Czy jeszcze nie? Czy gdzie on jest?”. Także zdarzało się i w ten sposób.
Autor:
Nieznany
Licencja:
Creative Commons
zgłoś naruszenie zasad