"Próba Mikrofonu"
wykonano | 21.08.2011
dodano | 25.08.2015
jazz
,
kultura
,
muzyka
dodał(a):
Barbara Skórzak
ja osobiście prowadziłem, powiedzmy z cyklicznych imprez, to prowadziłem benefisy, bo podpisaliśmy umowę z Teatrem Studyjnym , bardzo szybko doprowadziłem do umowy, ponieważ oni nie mieli warunków na robienie takich imprez, typu benefis, typu powiedzmy jakieś mniejsze, kameralne takie, poza tą swoją główną sceną, nie było gdzie grać takich mniejszych form. Więc umówiliśmy się, że to będzie, ponieważ jest niedaleko, będziemy to robić u nas i robiliśmy. Od czasu do czasu właśnie. Szczególnie benefisy wychodziły najlepiej. Po czym prowadziłem przez jeden sezon „Old Fashion” z dodatkiem litery gie, bo w starym stylu, czyli „Traditional jazz”. I po jednym sezonie, po rozmowach z muzykami „Jazz memories for Miles Davis”, czyli no „Jazz pamięci Milesa Davisa”. I rzeczywiście , wisiał portret Milesa. Nawet mam pod tym portretem sfotografowanego Tomasza Stańkę z trąbką, bo to był Miles z trąbką, wiadomo, król bez trąbki. Tomasz Stańko też z trąbką, u mnie grał kilkakrotnie. No raz w miesiącu graliśmy po prostu czołówkę jazzową. Ale oprócz tego impreza, która najdłużej rzeczywiście funkcjonowała to była Próba Mikrofonu, która zrodziła się z takiej imprezy ogródkowej, właśnie w Kolibrze przy Al. Kościuszki. Tutaj, nieopodal mojego miejsca zamieszkania. Piękne takie patio było, w starym taki pomanufakturalnym wnętrzu. Takie podwóreczko, patio było bardzo ładne, estrada, zadaszenie. Bardzo fajne takie miejsce było klimatyczne. I ja usłyszałem, wracając do Łodzi, że, że, że to jest miasto głuchych, że tu nikt właściwie nie gra, nie śpiewa i tak dalej. Postanowiłem to kiedyś sprawdzić i zrobiłem całonocną imprezę z zespołów, z takich artystów amatorów, powiedzmy, no już takiej przyzwoitej, przyzwoitej promieniencji, klasy jakiejś i umiejętności. Pokazałem to pani prezydent Hibner, która przyszła do nas na całą noc i właściwie pokazałem, że można, można by to było ciągnąć do rana albo jeszcze dłużej. To była impreza „Bez ogródek”. Ona się przerodziła w taką Próbę cyklicznego, wtedy, nikt tego wtedy nie chciał, dzisiaj wszyscy to robią, dla amatorów takie forum, estradę, która początkowo się odbywała raz w miesiącu z warsztatami, gdzie wyłanialiśmy sobie ludzi, którzy się nadawali do, że tak powiem, rokowali nadzieję na jakiś talent, no, na talent muzyczny. Próbowaliśmy tych, przede wszystkim tych, którzy nie mieli tej możliwości sami, no bo nie byli powiedzmy ze szkół muzycznych, chociaż tacy też się zdarzali, ale ci, którzy takiej możliwości nie mieli. I próbowaliśmy ich przygotowywać warsztatowo, umawiać na warsztaty, na zajęcia . I byliśmy sponsorem w takim sensie, że płaciliśmy za te warsztaty u zawodowców, fachmanów. I ta impreza tak się rozrosła, że ja musiałem ją robić raz na 2 tygodnie, ludzie przychodzili, całe mnóstwo, po prostu tam się nie mieściło, młodzież przychodziła, musiałem krzesła wynosić, siadali na podłodze, żeby było więcej miejsca, to już krzesła i stoliki znikały wtedy na tą imprezę. A i tak stali wszyscy i pod oknami, i ta, ojej. Całe mnóstwo tych ludzi, to tam się mieściło. Więcej niż, niż gabaryty lokalowe przewidywały. I tam się, oni sami się dobierali, no. Różne rzeczy się zdarzały, ale ja mimo wszystko wspominam tą imprezę bardzo dobrze. Mimo że władze miasta patrzyły na to wtedy niechętnie
Autor:
Agnieszka Barczyk
Licencja:
Creative Commons
zgłoś naruszenie zasad